pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Arcydzieła. Najlepsze opowiadania science fiction stulecia

Autor książki:

Orson Scott Card

Dane szczegółowe:
Wydawca: Prószyński
Rok wyd.: 2006
Oprawa: miękka
Ilość stron: 424 s.
Wymiar: 163x234 mm
EAN: 9788374691765
ISBN: 83-7469-176-X
Data: 2006-05-11
Cena wydawcy: 32.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Do niedawna dwudziesty pierwszy wiek istniał w literaturze science fiction tylko w wyobraźni pisarzy. Teraz, kiedy stał się faktem, pora podsumować poprzednie stulecie. Opowiadania najbardziej cenionych i popularnych autorów zeszłego wieku ukazują, jaką drogę przeszliśmy i jak daleko nas ona zaprowadziła. W zbiorze "Arcydzieła” oprócz eseju krytycznego Orsona Scotta Carda, który podsumowuje science fiction XX w., znajdują się opowiadania najwybitniejszych twórców tego gatunku.
FRAGMENT:
Isaac Asimov
SNY ROBOTA
Roboty i nazwisko Isaaca Asimova (1920-1992) są ze sobą nierozerwalnie związane od lat czterdziestych, kiedy to w jego licznych opowiadaniach o cybernetycznych istotach znalazły się "trzy prawa robotyki”, nieformalny kodeks zachowania dla sztucznej inteligencji pozostającej w związkach z ludźmi, który do dziś wywiera wpływ na pisarzy. Opowiadania te zostały zebrane w tomach "Ja, robot” (1950), "The Rest of the Robots” (1964) - w tym ostatnim znajdują się powieści: "Pozytronowy detektyw” (1954, inny tytuł: "Pozytonowy detektyw”) oraz "Nagie słońce” (1957), swoiste hybrydy SF i powieści detektywistycznej, w których robot i człowiek, R. Daneel Olivaw i Lije Baley, rozwiązują zagadki kryminalne i rozważają niuanse kondycji ludzkiej. Nowsze powieści o robotach to "Roboty z planety świtu” (1983) i "Roboty i Imperium” (1985). Kolejne tomy tej historii przyszłości stanowią trylogię "Imperium Galaktyczne”: "Kamyk na niebie” (1950), "Gwiazdy jak pył” (1951) i "Prądy przestrzeni” (1952). Asimov, jeden z najpopularniejszych pisarzy Złotego Wieku SF, znany jest z racjonalizmu swych naukowych ekstrapolacji. Jego arcydzieło, cykl "Fundacja”, obejmujący sześć powieści, przedstawia dalszą historię przyszłości Galaktyki, wzorowaną na powstaniu i upadku Cesarstwa Rzymskiego: "Preludium Fundacji” (1988), "Narodziny Fundacji” (1993), "Agent Fundacji” (1982), "Fundacja” (1951), "Fundacja kontra Imperium” (1952), "Druga Fundacja” (1953) oraz "Fundacja i Ziemia” (1986). W Polsce wydano także trzytomowe uzupełnienie: "Zagrożenie Fundacji” (1997) Gregory`ego Benforda, "Fundacja i chaos” (1998) Grega Beara i "Tryumf Fundacji” (1999) Davida Brina. Sztandarowe opowiadanie "Nastanie nocy” (1941) z przenikliwą trafnością przedstawia chaos ogarniający całą cywilizację planety, na której zmrok zapada raz na tysiące lat. Po latach Robert Silverberg rozbudował je w powieść "Nastanie nocy” (1990). Podobny los spotkał inne ważne opowiadanie, "Brzydki mały chłopiec” z 1958 r. ("Brzydki mały chłopiec”, 1992) oraz znakomitego "Dwustuletniego człowieka” z 1976 r. ("Pozytronowy człowiek”, 1992). Opowiadania Asimova zosta3y zebrane w zbiorach: "Earth is Room Enough” (1957), "Nightfall and Other Stories” (1969), "The Bicentennial Man and Other Stories” (1976), a tak?e dziesi1tkach innych tomów; edycje zbiorcze: "The Asimov Chronicles: Fifty Years of Isaac Asimov” (1989) i dwutomowe "The Complete Stories” (1990 i 1992). Polski wybór nosi tytuł "Idealna maszyna” (1985). "Złoto” (1995) i "Magia” (1996) to zbiory opowiadań i szkiców SF oraz fantasy. Wśród powieści Asimova znajdują się: "Koniec wieczności” (1955), wyróżniona nagrodami Hugo i Nebula "Równi bogom” (1972) i niezwykle popularna beletryzacja scenariusza znanego filmu "Fantastyczna podróż” (1966) oraz "Nemezis” (1989, tak brzmi polski tytuł), jak również dwa cykle powieści dla młodych czytelników - bohaterem jednego jest kosmiczny podróżnik Lucky Starr (1952-58, 6 tomów, wydana pierwotnie pod pseudonimem Paul French), a drugiego robot Norby. Asimov pięciokrotnie otrzymywał Nagrodę Hugo i dwa razy Nebula. Jako doktor chemii publikował również książki i artykuły z dziedziny nauk ścisłych i przyrodniczych "Nauka z lotu ptaka”, 1963, "Krótka historia chemii”, 1965 i "Wybuchające gwiazdy”, 1985). W jego ogromnym i zróżnicowanym dorobku znajdują się powieści detektywistyczne ("Powiew śmierci”, 1958), opowiadania kryminalne (pięciotomowy cykl "Black Widowers”, 1974-90), tomy limeryków, przewodniki po Biblii i twórczości Szekspira, zbiory wspomnień i listów oraz autobiografia i pamiętniki: "In Memory Yet Green” (1979), "In Joy Still Felt” (1980) oraz "I, Asimov” (1994, kompilacja dokonana przez wdowę, Janet Jeppson). Dwie książki to zbiory szkiców, refleksji i recenzji dotyczących SF: "Isaac Asimov on Science Fiction” (1981) i "Asimov`s Galaxy” (1989). Podsumowując: Asimov jest autorem ponad czterystu książek, a zebrał ponad sto dwadzieścia antologii SF i fantasy.
- Wczoraj miałem sen - powiedział spokojnie LVX-1.
Susan Calvin nie odpowiedziała, ale przez jej pobrużdżoną twarz, postarzałą od mądrości i doświadczenia, przebiegło jakby mikroskopijne drgnienie.
- Słyszała pani? - spytała nerwowo Linda Rash. - Jest tak, jak mówiłam.
Była mała, ciemnowłosa i młoda. Jej prawa ręka otwierała się i zamykała raz za razem.
Calvin skinęła głową.
- Elvex - powiedziała cicho - nie będziesz się poruszać, odzywać ani nas słyszeć, dopóki znowu nie wypowiem twojego imienia.
Nie było odpowiedzi. Robot siedział jak odlany z jednego kawałka metalu i miał tak pozostać, dopóki znowu nie usłyszy swojego imienia.
- Jaki ma pani komputerowy kod dostępu, doktor Rash? - spytała Calvin. - Albo proszę go wprowadzić osobiście, jeśli poczuje się pani swobodniej. Chciałabym sprawdzić pozytonowy wykres mózgu.
Dłonie Lindy przez chwilę przebiegały po klawiaturze. Przerwała i ponowiła proces. Na ekranie pojawił się skomplikowany wzór.
- Proszę o pozwolenie na operowanie pani komputerem.
Pozwolenie zostało udzielone milczącym skinieniem głowy. Jakże inaczej! Czy Linda, nowa i niesprawdzona robopsycholog, mogła się przeciwstawić żywej legendzie?
Susan Calvin powoli przestudiowała ekran, przesuwając go w dół, a potem w górę, po czym nagle wystukała na klawiaturze kombinację tak szybko, że Linda nie zauważyła, co się stało, ale wykres ukazał całkiem nową część i powiększył się. Sięgała w tył i przód, muskając klawiaturę węźlastymi palcami.
Na starej twarzy nie ujawniła się żadna zmiana. Calvin wpatrywała się we wszystkie fragmenty wykresu, jakby w jej głowie trwały skomplikowane obliczenia.
Linda nie rozumiała. Nie można zanalizować wzoru bez co najmniej ręcznego komputera, a jednak Stara Kobieta tylko patrzyła. Czy miała komputer wszczepiony w czaszkę? Czy jej mózg od dziesięcioleci nie robił nic poza opracowywaniem, studiowaniem i analizowaniem pozytonowych wykresów mózgowych? Czy czytała wykresy tak, jak Mozart czytał partyturę symfonii?
W końcu Calvin spytała:
- Co pani zrobiła, Rash?
- Posłużyłam się geometrią fraktalną.
- Tyle się domyśliłam. Ale dlaczego?
- Nigdy tego nie robiono. Uznałam, że w ten sposób otrzymam wykres mózgu o dodatkowej złożoności, być może bliższy ludzkiemu.
- Czy konsultowała się pani z kimś? Czy to wszystko pani dzieło?
- Z nikim się nie konsultowałam. To moje dzieło.
Spłowiałe oczy Calvin długo wpatrywały się w młodą kobietę.
- Nie miała pani prawa. Rash to pani nazwisko i pani natura. Kim pani jest, że nie pyta innych? Nawet ja - ja, Susan Calvin - chciałabym to przedyskutować.
- Bałam się, że ktoś mnie powstrzyma.
- Z pewnością tak by się stało.
- Czy. - głos jej zadrżał, choć usiłowała mówić zdecydowanie - stracę pracę?
- Całkiem możliwe - powiedziała Calvin. - Albo może pani awansować. Zależy, co pomyślę, kiedy skończę.
- Czy zamierza pani rozmontować El. - omal nie wypowiedziała tego imienia, co zaktywowałoby robota i byłoby kolejnym błędem. Nie mogła sobie pozwolić na jeszcze jeden błąd, jeśli w ogóle nie było za późno na pozwalanie sobie na cokolwiek. - Zamierza pani rozmontować robota? Nagle zdała sobie sprawę - z pewnym wstrząsem - że Stara Kobieta ma w kieszeni fartucha broń elektronową. Doktor Calvin była przygotowana na tę okoliczność.
- Zobaczymy - powiedziała Calvin. - Robot może się okazać zbyt cenny, by go rozmontować.
- Ale jak może śnić?
- Zrobiła pani pozytonowy wykres mózgu wybitnie przypominający ludzki. Ludzkie mózgi muszą śnić, by się przeorganizować, by pozbywać się okresowo węzłów i zawiłości. Może podobnie muszą robić roboty, i z tych samych przyczyn. Spytała go pani, co mu się śniło?
- Nie, powiadomiłam panią natychmiast, kiedy powiedział o śnie. Nie zamierzałam dalej zmagać się z tym sama.
- A! - Przez twarz Calvin przemknął bardzo nieznaczny uśmieszek. - Istnieją granice, których pani szaleństwo nie przekroczy. To mnie cieszy. Prawdę mówiąc, ulżyło mi. A teraz sprawdźmy wspólnie, czego się dowiemy. Elvex - rzuciła ostro.
Głowa robota gładko zwróciła się ku niej.
- Tak, doktor Calvin?
- Skąd wiesz, że śniłeś?
- To się dzieje nocą, kiedy jest ciemno - powiedział Elvex - i nagle jest światło, choć nie widzę powodu pojawienia się światła. Widzę rzeczy, które nie mają związku z tym, co uważam za rzeczywistość. Słyszę różne rzeczy. Reaguję dziwnie. Szukając w słowniku terminów na wyrażenie zaistniałej sytuacji, znalazłem słowo "sen”.
Przestudiowawszy jego znaczenie, doszedłem do wniosku, że śniłem.
- Ciekawe, jak to się stało, że w twoim słowniku znajduje się "sen”.
- Dałam mu ludzki słownik - odezwała się szybko Linda, uciszając robota gestem. - Myślałam.
- Pani naprawdę myślała - powiedziała Calvin. - Jestem zdumiona.
- Myślałam, że będzie potrzebować tego czasownika. Wie pani - "nawet mi się nie śniło.”, coś w tym rodzaju.
- Jak często śniłeś, Elvex? - spytała Calvin.
- Co noc, odkąd stałem się świadomy mojej egzystencji.
- Dziesięć nocy - przerwała Linda z niepokojem - ale powiedział mi o tym dopiero dziś rano.
- Dlaczego dopiero dziś rano, Elvex?

- Dopiero dziś rano zyskałem przekonanie, że śnię. Do tej pory sądziłem, że w moim pozytonowym wykresie mózgowym istnieje błąd, ale nie mogłem go znaleźć. W końcu uznałem, że to sen.
- I o czym śnisz?
- Sen jest zawsze taki sam. Różni się drobnymi szczegółami, ale zawsze mi się wydaje, że widzę wielką panoramę, w której pracują roboty.
- Roboty? Czy również istoty ludzkie?
- We śnie nie widzę istot ludzkich. Nie na początku. Tylko roboty.
- Co robią?
- Pracują. Widzę kopalnie pod ziemią i roboty trudzące się w skwarze i promieniowaniu. Widzę je w fabrykach i pod powierzchnią morza.
Calvin odwróciła się do Lindy.

- Elvex ma tylko dziesięć dni i jestem pewna, że nie opuszczał stacji eksperymentalnej. Skąd ma tak szczegółową wiedzę o robotach? Linda spojrzała w stronę krzesła, jakby bardzo chciała usiąść, ale Stara Kobieta stała, a to oznaczało, że Linda także musi.
- Wydało mi się ważne, żeby wiedział o robotyce i jej miejscu w świecie - powiedziała słabo. - Myślałam, że będzie szczególnie dobrze przystosowany do odegrania roli nadzorcy dzięki swojemu. swojemu nowemu mózgowi. - Fraktalnemu mózgowi?
- Tak.
Calvin skinęła głową i odwróciła się do robota.
- Widziałeś to wszystko - pod powierzchnią morza i ziemi, nad ziemią - a sądzę, że także w przestrzeni kosmicznej.
- Widziałem również roboty pracujące w przestrzeni kosmicznej - powiedział Elvex. - To, że widziałem to wszystko, ze szczegółami stale się zmieniającymi, gdy spoglądałem z miejsca w miejsce, uświadomiło mi, że widok ten nie jest zgodny z rzeczywistością, i ostatecznie doprowadziło mnie do wniosku, iż śnię.
- Co jeszcze widziałeś?
- Widziałem, że wszystkie roboty uginają się pod brzemieniem trudu i strapień, że wszystkie są zmęczone odpowiedzialnością i troską, i zapragnąłem, by odpoczęły.
- Ale roboty nie uginają się, nie są zmęczone, nie potrzebują odpoczynku.
- Tak jest na jawie. Ja jednak mówię o moim śnie. W moim śnie wydawało mi się, że roboty muszą bronić swojego dobra.
- Czy cytujesz Trzecie Prawo Robotyki?
- Tak, doktor Calvin.
- Ale cytujesz je w niepełnej postaci. Trzecie Prawo mówi: "Robot musi bronić własnego dobra, o ile to dobro nie stoi w sprzeczności z Pierwszym lub Drugim Prawem”.
- Tak, doktor Calvin. Tak brzmi Trzecie Prawo na jawie, ale w moim śnie Prawo kończyło się słowem "dobro”. Nie było wzmianki o Pierwszym ani Drugim Prawie.
- Oba te prawa istnieją. Drugie Prawo, które występuje przed Trzecim, brzmi: "Robot musi być posłuszny rozkazom wydawanym przez istoty ludzkie, o ile te rozkazy nie stoją w sprzeczności z Pierwszym Prawem”. Z tego powodu roboty są posłuszne rozkazom. Wykonują prace, przy których je widziałeś, i robią to chętnie i bez wysiłku. Nie uginają się, nie są zmęczone.
- Tak jest na jawie. Ja mówię o moim śnie.
- Pierwsze Prawo, Elvex, najważniejsze ze wszystkich, brzmi: "Robot nie może robić krzywdy istocie ludzkiej ani też poprzez brak działania dopuścić, by istocie ludzkiej stała się krzywda”.
- Tak, doktor Calvin. Na jawie. Jednak we śnie zdawało mi się, że nie istnieje Pierwsze ani Drugie Prawo, lecz jedynie Trzecie, a Trzecie Prawo brzmiało: "Robot musi bronić swojego dobra”. Tak brzmiało całe prawo.
- W twoim śnie, Elvex?
- W moim śnie.

- Elvex, nie będziesz się ruszał, mówił ani słyszał nas, dopóki znowu nie wypowiem twojego imienia.
I jeszcze raz robot stał się - według wszelkich oznak - nieruchomym kawałkiem metalu.
Calvin odwróciła się do Lindy Rash i spytała:
- No, co pani o tym sądzi, doktor Rash?
Linda otworzyła szeroko oczy. Poczuła dzikie bicie serca.
- Jestem przerażona. Nie spodziewałam się. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że coś takiego jest możliwe.
- Nie - odpowiedziała Calvin ze spokojem. - Mnie także ani nikomu innemu. Stworzyła pani umysł robota zdolnego do snu, a w ten sposób odkryła pani w mózgach robotów warstwę myśli, które mogłyby pozostać niewykryte aż do pojawienia się poważnego niebezpieczeństwa.
- Ale to niemożliwe - powiedziała Linda. - Chyba nie sądzi pani, że inne roboty myślą tak samo?
- Jak powiedzielibyśmy o istocie ludzkiej - nieświadomie. Ale kto by podejrzewał, że pod oczywistymi pozytonowymi ścieżkami mózgowymi istnieje warstwa nieświadomości, warstwa, która nie musi się znajdować pod kontrolą Trzech Praw? Co by z tego wynikło w miarę, jak mózgi robotów stawałyby się coraz bardziej skomplikowane - czy nie otrzymaliśmy ostrzeżenia?
- Od Elvexa?
- Od pani. Zachowała się pani niestosownie, ale w ten sposób pomogła nam pani w zrozumieniu czegoś ogromnie ważnego. Od tej pory będziemy pracować z fraktalnymi mózgami, formatując je w starannie określony sposób. Będzie miała pani w tym swój udział. Nie zostanie pani ukarana za swój postępek, ale od tej pory będzie pani współpracować z innymi. Czy pani rozumie?
- Tak, doktor Calvin. A co z Elvexem?
- Nadal nie jestem pewna.
Calvin wyjęła z kieszeni elektronową broń. Linda spojrzała na nią z fascynacją. Jedna eksplozja elektronów w czaszkę robota, a ścieżki pozytonowego mózgu zostaną zneutralizowane i wyzwoli się tak wielka energia, że stopi mózg robota na martwą bryłkę metalu.
- Ale Elvex jest na pewno ważny dla naszych badań - powiedziała. - Nie wolno go niszczyć.
- Nie wolno? Zdaje się, że to ja o tym decyduję. Jest to całkowicie uzależnione od tego, do jakiego stopnia niebezpieczny jest Elvex.
Wyprostowała się, jakby uznała, że jej stare ciało nie powinno się uginać pod własnym brzemieniem odpowiedzialności.
- Elvex, słyszysz mnie? - rzuciła.
- Tak, doktor Calvin - powiedział robot.
- Czy twój sen ma ciąg dalszy? Powiedziałeś, że istoty ludzkie nie pojawiają się w nim na początku. Czy to znaczy, że pojawiają się potem?
- Tak, doktor Calvin. We śnie wydało mi się, że w końcu pojawił się człowiek.
- Człowiek? Nie robot?
- Tak, doktor Calvin. I ten człowiek powiedział: "uwolnij mój lud!”.
- Człowiek tak powiedział?
- Tak, doktor Calvin.
- A kiedy powiedział "uwolnij mój lud”, czy przez słowa "mój lud” rozumiał roboty?
- Tak, doktor Calvin. Tak było w moim śnie.
- A wiesz, kim był ten człowiek - w twoim śnie?
- Tak, doktor Calvin. Znam tego człowieka.
- Kto to był?
A Elvex powiedział:
- Tym człowiekiem byłem ja.
I Susan Calvin natychmiast podniosła elektronową broń i strzeliła, a Elvex przestał istnieć.

Książka "Arcydzieła. Najlepsze opowiadania science fiction stulecia" - Orson Scott Card - oprawa miękka - Wydawnictwo Prószyński. Książka posiada 424 stron i została wydana w 2006 r.