pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Pielgrzym nienawiści

Autor książki:

Ellis Peters

Dane szczegółowe:
Wydawca: Zysk i S-ka
Rok wyd.: 2004
Oprawa: miękka
Ilość stron: 212 s.
Wymiar: 115x183 mm
EAN: 9788372981516
ISBN: 83-7298-151-5
Data:2001-01-04
Cena wydawcy: 19.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Anglia, wiek XII. Braciszek Cadfael z opactwa w Sherwsbury znany jest ze swego ogródka pełnego zamorskich roślin. Sławne są jego egzotyczne przyprawy, lecz najbardziej pożądane są lekarstwa przyrządzane przez uczynnego mnicha. Obrotny weteran wojen krzyżowych i żeglarz, który w wieku pięćdziesięciu paru lat wstąpił do zakonu benedyktynów, ma jeszcze jeden dar nadany przez Pana- potrafi rozwiązywać zagadki kryminalne. Jest nieprzejednanym tropicielem zbrodni i nieprawości. Na podstawie niezwykle popularnych na świecie książek o bracie Cadfaelu powstał wyświetlany także w Polsce serial telewizyjny z Derekiem Jacobim (pamiętnym Klaudiuszem z serialu Ja, Klaudiusz). Fragment tekstu: Rozdział pierwszy Po południu, dwudziestego piątego dnia maja, siedzieli w chacie brata Cadfaela w herbarium, rozmawiając o ważnych sprawach państwa, o królach i cesarzowych, o zmieniającej się z dnia na dzień sytuacji nieskorych do żadnej ugody pretendentów do tronu. - Jak dotąd owa dama jeszcze nie została ukoronowana! - stwierdził Hugh Beringar tak stanowczo, jakby widział jakąś możliwość, żeby do tego nie dopuścić. - Nawet jeszcze nie dotarła do Londynu - zgodził się Cadfael. Ostrożnie kolistym ruchem poruszał garnek umieszczony na węglach rusztu, nie chcąc dopuścić, by płyn przywarł do boków garnka i się przypalił. - Dopóki nie wpuszczą jej do Westminsteru, nie może być prawomocnie ukoronowana, z czym, o ile mi wiadomo, wcale się nie spieszą. - Tam, gdzie świeci słońce - powiedział niewesoło Hugh - gromadzą się ci wszyscy, którym jest zimno. Moja sprawa, stary przyjacielu, nie zależy od słońca. Kiedy Henryk z Blois zrobi ruch, wszyscy przesuną się wraz z nim jak głodomory ściśnięte w jednym łóżku. Zabierze kołdrę, a oni pójdą za nim, trzymając się brzegów tej kołdry. - Nie wszyscy - zaprotestował Cadfael i uśmiechnął się, widząc, że jego przyjaciel drgnął. - Ty nie. Czy sądzisz, że jesteś jedyny - Boże, uchowaj! - zaprotestował Hugh, nagle się roześmiał, zapominając o swym ponurym nastroju, i cofnął się tam, gdzie czyste światło rzucało złocisty poblask na krzewy i zagony herbarium, a wilgotne południowe powietrze rozsiewało silne, duszące zapachy. Usiadł, jak zawsze, pod drewnianą ścianą z bali, wyciągając przed siebie nogi w wysokich butach. Tylko w jednym sensie był niewysokim człowiekiem, przy tym tak dobrze zbudowanym. Średni wzrost Beringara i szczupłość ciała niejednego już wprowadziły w błąd co do jego sprawności fizycznej. Słoneczne światło odbiło się w jednej z wielkich szklanych butli i rozświetliło szczupłą, opaloną twarz, gładko ogoloną, kapryśne usta i wąskie, ruchliwe czarne brwi, które sceptycznie uniesione w górę nieraz sięgały gęstych czarnych włosów. Twarz miał jednocześnie wymowną i nieodgadnioną. Brat Cadfael należał do tych nielicznych, którzy potrafili ją odczytać. Wątpliwe było, czy nawet żona Beringara, Alina, rozumiała go lepiej. Cadfael miał sześćdziesiąt jeden lat, a Hugh liczył dwadzieścia osiem, może dwadzieścia dziewięć. W Cadfaelowej chacie wśród ziół, w spokoju i ciszy czuli się jak rówieśnicy. - Nie - odparł Hugh, zastanawiając się nad sytuacją i znajdując niewielkie pocieszenie - nie wszyscy. Jest nas jeszcze garstka i jesteśmy na tyle dobrze rozlokowani, że możemy utrzymać to, co mamy. Oto królowa wraz ze swą armią przebywa w hrabstwie Kent. Robert z Gloucester nie zamierza jej zostawić, by zapolować na nas, ponieważ czeka na południowych obrzeżach Londynu. A my, mając zabezpieczone tyły przez Walijczyków Gwynedda przeciw hrabiemu Chester, możemy utrzymywać to hrabstwo dla króla Stefana, jak długo będzie trzeba. Szczęście, które raz się odwróciło, może znów się odmienić. I jak dotąd, cesarzowa nie jest jeszcze królową Anglii. Jednak, pomyślał Cadfael, w milczeniu mieszając napar przeciw biegunce cieląt brata Aylwina, wygląda na to, że wkrótce nią zostanie. Trzy lata wojny domowej pomiędzy kuzynami walczącymi o zwierzchnictwo nad Anglią nie tylko nie doprowadziły do pogodzenia się stron, lecz bardzo też dokuczyły ludności - niepewność sytuacji, grabieże, zabijanie. Rzemieślnik w mieście, chłop w wiosce, chłop pańszczyźniany we włościach możnego pana - wszyscy zgodziliby się na każdego monarchę, byle tylko zapewnił spokój i porządek w kraju, w którym mogliby zarabiać na chleb. Człowiekowi pokroju Beringara nie było to jednak obojętne. Był wasalem króla Stefana, obecnie szeryfem Shropshire, i przysiągł, że hrabstwo to zachowa dla niego. A jego król po przegranej bitwie pod Lincoln został uwięziony w bristolskim zamku. Jeden lutowy dzień tego roku o sto osiemdziesiąt stopni odwrócił losy dwojga pretendentów do tronu. Oto cesarzowa Maud była górą, a Stefan, prawie ukoronowany i namaszczony, znalazł się w lochu, dobrze strzeżony. Jego brat Henryk z Blois, biskup Winchesteru i legat papieski, najbardziej wpływowy wśród magnatów i do tej pory poplecznik swego brata, był w wielkim kłopocie. Co najwyżej mógł zostać bohaterem, głośno i stanowczo obstając przy swoim, co z pewnością wywołałoby wielką animozję damy, która miała teraz przewagę i mogła być groźna. Co prawda, mógłby też stawić żagle pod wiatr i przygotować się na zmianę losu, opowiadając się po jej stronie. Oczywiście dyskretnie i z odpowiednio przygotowanymi argumentami, by uzasadnić tę zmianę. Istniała też możliwość, pomyślał Cadfael, chcąc oddać sprawiedliwość także biskupom, że Henrykowi sprawa porządku i spokoju naprawdę leżała na sercu i pragnął poprzeć każdego sprzymierzeńca, który mógłby je zapewnić. - Bardzo mnie trapi - ciągnął przejęty Hugh - że nie mogę zdobyć wiarygodnych informacji. Krąży dużo plotek, nawet zbyt dużo, a każda z nich zakłada, że ta poprzednia jest bez wartości, nie ma więc nic, na czym można by się oprzeć. Będę niezwykle rad, kiedy opat Radulfus wróci wreszcie do opactwa. - Jak każdy z braci w naszym domu zakonnym - przytaknął Cadfael. - Może z wyjątkiem Hieronima, który zawsze jest bardzo zadowolony, kiedy przeor Robert zastępuje opata. Również i teraz, w ostatnim okresie, kiedy opat został wezwany do Winchesteru. Jednak zapewniam cię, że pozostali nie lubią rządów Roberta. - Na jak długo teraz wyjechał - zastanawiał się głośno Hugh. - Siedem lub osiem tygodni! Legatowi utrzymywanie wysokiego statusu bez wątpienia pomaga w konfrontacji z nią. Henryk nie jest człowiekiem, który poniży się przed książętami, i dlatego potrzebuje wszelkiego poparcia dla siebie. - Teraz jednak pozwoli, by część jego duchowieństwa się rozproszyła - stwierdził Cadfael. - W ten sposób być może uzyska jakieś porozumienie. Albo może tylko wmówi sobie, że je uzyskał. Ojciec opat przysłał wiadomość z Reading. W ciągu tygodnia powinien wrócić. Trudno o lepszego świadka dla ciebie. Biskup Henryk zadał sobie wiele trudu, żeby osobiście pokierować wypadkami. Zwołując do Winchesteru na początek kwietnia wszystkich prałatów i opatów noszących mitry i stanowczo twierdząc, że zebranie to jest prawowitą naradą, a nie zwykłym zebraniem kościelnym, zapewnił sobie prowadzenie dalszych dyskusji, co dało mu przewagę nad arcybiskupem Teobaldem z Canterbury, który był jego zwierzchnikiem w czysto angielskich sprawach kościelnych. Być może również - Cadfael jednak w to wątpił - Teobald tak bardzo się przejął, że został oszukany; w obecnej sytuacji ten spokojny, cichy człowiek raczej był rad, iż może przyczaić się w cieniu i pozwolić legatowi przebywać w blasku słońca. - Wiem. Kiedyś miałem okazję wysłuchać jego relacji o tym, co się dzieje na południu, co mi ułatwia podejmowanie decyzji. Jesteśmy tutaj na uboczu i królowa, niech Bóg ją zachowa, zebrała całkiem zacne siły teraz, kiedy ma Flamandczyków, którzy uciekli z Lincoln. Poruszy niebo i ziemię, użyje wszelkich środków, uczciwych i nieuczciwych, żeby wyciągnąć Stefana z niewoli. Jest ona lepszym żołnierzem - powiedział z przekonaniem Hugh - niż król. Nie lepszym wojownikiem na polu walki. Na Boga, trzeba byłoby przeszukać całą Europę, żeby znaleźć takiego jak on, widziałem go pod Lincoln - był wspaniały! Lecz ona jest lepszym wodzem. Wytrwale dąży do tego, co zamierzyła, podczas gdy król szybko się nuży jedną zdobyczą i odchodzi, szukając innej. Powiedziano mi, i ja w to wierzę, że zaciska ona kordon coraz bliżej Londynu, na południe od rzeki. Im bardziej jej rywal zbliży się do Westminsteru, tym mocniej zaciśnie się pętla...

Książka "Pielgrzym nienawiści" - Ellis Peters - oprawa miękka - Wydawnictwo Zysk i S-ka. Książka posiada 212 stron i została wydana w 2004 r.