pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Idioci

Autor książki:

Jakob Arjouni

Dane szczegółowe:
Wydawca: PIW
Rok wyd.: 2006
Oprawa: miękka
Ilość stron: 120 s.
Wymiar: 145x205 mm
EAN: 9788306030013
ISBN: 83-06-03001-X
Data: 2006-05-19
Cena wydawcy: 23.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

W na wskroś współczesnych opowiadaniach z tomu Idioci Arjouni zaskakuje czytelników zastosowaniem formy bajki i wprowadzeniem postaci wróżki. Ukazuje się ona pięciorgu bohaterom: pracownikowi agencji reklamowej, adeptowi reżyserii, matce walczącej o uczucia syna, pisarzowi oraz dziennikarzowi. Co łączy te osoby? Niespełnione marzenia i ambicje, pragnienie sukcesu i uznania przez otoczenie. Niespodziewanie otrzymują oni szansę na odmianę losu. Wróżka obiecuje spełnienie jednego życzenia, jednakże wyklucza życzenia typu: nieśmiertelność, zdrowie, pieniądze czy miłość. Czy bohaterom łatwo przyjdzie zdecydować czego naprawdę chcą? Jakie skutki przyniesie spełnienie życzenia? Czy wszystko można przewidzieć? Arjouni umiejętnie nadaje wielkim tematom formy miniatur. Bajki dają mu doskonałą możliwość scalenia w jedno poezji, dowcipu i przesłania moralnego. Każda z tych baśniowych opowieści w alegoryczny sposób demaskuje ludzką głupotę wszechobecną na świecie. Opowieści Arjouniego są takie, jak jego wróżki: z polotem, błyskotliwe, wyrafinowane.
Jakob Arjouni urodził się w 1964 roku we Frankfurcie nad Menem. Po maturze studiował w Montpellier w południowej Francji. Dorabiał sobie jako kelner, sprzedawca strojów kąpielowych i orzeszków ziemnych. W wieku dwudziestu dwóch lat przerwał studia i wydał swą pierwszą powieść Happy birthday, Türke!. Potem mieszkał w Berlinie. Jest autorem powieści, sztuk teatralnych, opowiadań i słuchowisk. Znany i ceniony głównie za cykl powieści kryminalnych o prywatnym detektywie Kayankai, porównywanym do Philipa Marlowe’a z powieści Raymonda Chandlera. W 1992 roku został uhonorowany nagrodą German Thriller Prize za powieść Ein Mann, ein Mord (Jeden człowiek, jedno morderstwo).
Obecnie przebywa głównie w południowej Francji.
fragment
(...)
Max zdrętwiał na moment, słuchał słów wróżki, próbował uświadomić sobie ich znaczenie, potrząsnął głową, obejrzał się krótko, żeby sprawdzić, czy świat wokół niego jest wciąż taki sam, w końcu pochylił się nad stołem.
– Pani faktycznie potrafi fruwać?
– Tak jak my wszystkie.
– Wy wszystkie? To jest więcej wróżek?
– Ach, jesteśmy niezliczone. Mimo to ledwo nadążamy z naszymi terminami. Ludzie mają zbyt wiele życzeń.
Max skinął powoli głową, odchylił się do tyłu i sięgnął bez patrzenia po pudełko papierosów:
– Powiada pani, że musi się pani udać wszędzie tam, gdzie ludzie sobie czegoś życzą?
– Właściwie tak. Ale, jak powiedziałam, ledwie nadążamy i zdarza się, że przybywamy za późno.
Max, nie spuszczając wróżki z oczu, zapalił papierosa. Przez jej wąską, niepozorną, troszeczkę wymęczoną twarz mógł widzieć fasadę domu położonego naprzeciwko i szyld apteki. Max czuł suchość w ustach. Zazwyczaj nie należał do tych, na których jakieś czary-mary robią wrażenie. Wprawdzie czytającym z ręki Cygankom schodził z drogi, w Rosji nauczył się, żeby nie wznosić toastów napojami bezalkoholowymi, i w pewnych okolicznościach pukał w niemalowane drewno, ale nie wierzył w żadnego boga poza własnym i był przekonany, że wszystko na świecie da się wytłumaczyć w logiczny sposób, jeśli tylko wystarczająco długo sprawę bada się i analizuje. To, co nas spotyka, jest następstwem naszych działań – i koniec (choć czasem wydawało mu się, że los nie był dla niego zbyt sprawiedliwy).
Był zdezorientowany, nie wiedział, czy ma do czynienia z omamem, czy realnym zjawiskiem. Wypił jak na razie tylko jeden kufel piwa i, gdy uderzył się kolanem w nogę stołu, poczuł ból. Mimo to widział przed sobą wiszącą w powietrzu prześwitującą postać, która pytała go o życzenie. I odbierał to jak coś rzeczywistego.
– Cóż więc sobie życzyłem?
– Przykro mi. Tak wiele życzeń do mnie trafia, że nie pamiętam każdego.
– Ale ja prawdopodobnie codziennie czegoś sobie życzę.
– Nieważne. Jedno z pańskich życzeń było powodem, żeby do pana przyjść. Teraz może pan – w ramach dozwolonych ka tegorii oczywiście - zażyczyć sobie czegoś, czego pan chce.
Aha. Ale czego ja chcę?, pomyślał Max i spojrzał bezrad nie.
– Może pani powtórzyć, co było wykluczone?
– Nieśmiertelność, zdrowie, pieniądze, miłość.
Max zaciągnął się papierosem i w zamyśleniu pokiwał głową. Jeśli chodzi o miłość, od razu wiedziałby, czego sobie życzyć. Umawiał się na przykład od dwóch miesięcy regu larnie na badmintona z Rozalią z reklamy pasty do zębów i do niczego więcej między nimi nie doszło poza kilkoma pobieżnymi cmoknięciami w policzek. Już sobie nawet zadawał pytanie, czy ona może jest lesbijką. Zażyczyłby sobie chętnie wielkiej, głębokiej, trwałej miłości, o której marzył jak każdy inny człowiek, a która w miarę upływu lat i zbierania doświadczeń coraz bardziej zdawała się od niego odsuwać. Życzenie dotyczące pieniędzy też by szybko sformułował. Wprawdzie zarabiał nieźle, ale z lojalności wobec Ronniego wszystkie swoje oszczędności zainwestował w akcje "Good Reasons”. Willa nad jeziorem, którą mu Ronni przepowiedział jako wynik wejścia na giełdę, była poza jego możliwościami bardziej niż kiedykolwiek w cią gu ostatnich sześciu lat. (A poza tym wolał raczej nie myśleć, że Ronni cztery miesiące po wejściu na giełdę kupił sobie willę – i to dwunastopokojową, nad jeziorem, z małym parkiem i pomostem.) A zdrowie, nieśmiertelność? Max był grubo po trzydziestce i mimo palenia papierosów oraz spo żywania alkoholu cieszył się według opinii lekarza wyśmie nitym zdrowiem. Oczywiście po skończeniu trzydziestu lat Max zaczął odliczać czas. Można przyjąć, że w najgorszym razie miał za sobą połowę życia. A Max kochał życie. Nie miałby nic przeciwko paru latom więcej. Ale co byłyby one warte, jeśliby zdrowie nie dopisywało. Co by było, gdyby sobie teraz zażyczył stu lat życia, a od siedemdziesiątego roku leżałby niedołężny w łóżku? Sztucznie odżywiany czy coś w tym rodzaju?
Max odrzucił niedopałek papierosa i spojrzał ponownie na wróżkę, która zaczęła niespokojnie bujać się tam i z powrotem.
– A czego inni sobie życzą?
– Ach, wszystkiego, co tylko możliwe. Niektórzy chcą kilka tygodni urlopu, inni zmywarkę do naczyń.
– Zmywarkę do naczyń...? – Max spojrzał osłupiały. – Nie mówi pani poważnie?
– Ależ oczywiście. Zmywarka do naczyń jest na jednym z pierwszych miejsc, może na trzecim czy czwartym.
– A co jest na pierwszym miejscu?
– Sława.
– Ach... I jak pani udaje się spełnić to życzenie, jeśli tak wielu ludzi sobie tego życzy?
– Niech pan zgadnie.
– Nie mam pojęcia.
– Talk-shows. – Maxowi zdawało się, że po wargach wróżki przemknął zimny uśmiech. – W istocie to za naszą sprawą w telewizji jest tego pełno. Na ten pomysł wpadł nasz szef.
– Czy to oznacza, że wasz szef decyduje, w jakiej formie zostanie spełnione życzenie?
– Jeśli nie jest ono jednoznacznie sformułowane. Właśnie w przypadku życzenia bycia sławnym zdarza, się to dosyć często. Większość ludzi nie potrafi odpowiedzieć, w jaki sposób czy po co chcą być sławni, ale obstają przy tym życzeniu. I wtedy szef podejmuje decyzję.
– Talk-shows nie są jednak zbyt ambitnym sposobem osiągnięcia sławy.
– Ale praktycznym, w każdym razie lepszym niż kazać wszystkim skakać z wieżowca.
– Tak, jeśli się na to spojrzy z tej strony... Ale czy bycie sławnym nie zalicza się do kategorii: nieśmiertelność? A zmywarka do naczyń do kategorii: pieniądze?
– Niby tak. Jeśli się wystarczająco długo nad tym zastanawiać, to prawdopodobnie każde z życzeń można by zaliczyć do jednej z tych kategorii.
– Ale że zmywarka kosztuje, nad tym nie trzeba się długo zastanawiać.
Wróżka westchnęła.
– Niech pan posłucha, ja zasad nie wymyślałam. Ja przyjmuję życzenia i wyjaśniam ludziom, co jest możliwe, a co nie. Zmywarka może być, a tysiąc marek nie. Jeśli chce pan wiedzieć, dlaczego tak jest, musi się pan zwrócić do szefa.
– A można?
– W niektórych przypadkach udziela audiencji. W przypadku życzeń, które dotyczą naprawdę ważnych wydarzeń: rewolucje, wojny, klęski głodu, szczepionki, wynalazki.

Książka "Idioci" - Jakob Arjouni - oprawa miękka - Wydawnictwo PIW. Książka posiada 120 stron i została wydana w 2006 r.