pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Game over

Autor książki:

Adele Parks

Dane szczegółowe:
Wydawca: Zysk i S-ka
Rok wyd.: 2004
Oprawa: miękka
Ilość stron: 416 s.
Wymiar: 125x183 mm
EAN: 9788372984593
ISBN: 83-7298-459-X
Data:2001-01-16
Cena wydawcy: 29.90 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Sprawiłam, by moje serce stało się twarde jak kamień. Nawet najbliżsi mi przyjaciele pytają, czy ja w ogóle mam serce. W odpowiedzi silę się uśmiech. - Cas, ty też masz serce, które można złamać. Jak każdy z nas. - Nieprawda - odpowiadam z bezczelną pewnością siebie. Cas Perry nie chce się z nikim wiązać. Gdy ojciec porzucił ją i jej matkę uznała, że dla stałych związków, miłości małżeństwa, całego tego kramu, po prostu nie warto narażać się na cierpienia złamanego serca. Czy jednak Cas, prawie zawsze niemoralna, i amoralna, gdy w grę wchodzą interesy, nie posuwa się zbyt daleko, wymyślając swój nowy telewizyjny reality show "Seks z eks" Nieczuła, pozbawiona skrupułów, w bezwzględny sposób manipuluje każdym, kogo spotka na swojej drodze. Aż któregoś dnia spotyka Darrena. Faceta marzenie. Kłopot jednak w tym, że to marzenie ma bardzo twarde zasady. Wierzy w miłość, małżeństwo, wierność i stałość. Czy uda mu się także uwierzyć w Cas Czy to możliwe, że świat nie jest mimo wszystko tak wredny, jak zawsze sądziła A jeśli tak, to czy - traktując dotąd życie jak grę - nie okaże się, że przekonała się o tym za późno Game Over - powieść o niebezpiecznych grach, które toczymy w imię miłości. Adele Parks jest mężatką i mieszka w Londynie. Jej pierwsza powieść Playing Away była bestsellerem w roku 2000. Fragment książki: Książka ta jest fikcją literacką i jakiekolwiek podobieństwo przedstawionych postaci lub instytucji do żyjących osób lub aktualnie istniejących instytucji jest zupełnie przypadkowe. Dla Simona 1 - Cóż za złowieszczy początek małżeńskiego pożycia - zauważa Josh. - Czy początek czegoś takiego może nie być złowieszczy - pytam. Josh szczerzy zęby w uśmiechu, Issie wykrzywia się gniewnie. Ona uwielbia śluby. Na dworze rozpętała się taka ulewa, że krople deszczu odbijają się od chodnika i opryskują mi nogi aż pod spódnicą. Marznę jak cholera i marzę wyłącznie o tym, żeby panna młoda przestała wreszcie ściskać swoją matkę i wsiadła do samochodu. Przyglądam się bliżej. Może ona wcale jej nie ściska, tylko chwyta się kurczowo Może nagle, gdy pojęła, co nieszczęsna uczyniła, dopadły ją wątpliwości Issie wytrzepuje z niebieskiego pudełka resztki confetti, które jednak nie dolatują do nowożeńców. Confetti osiada na brudnym chodniku. Ponura ulica uderzająco kontrastuje z odświętnymi strojami państwa młodych, ich promiennymi uśmiechami, samochodem, kwiatami. - Josh, jak się mówi na zgniecioną kostkę - pytam, wskazując małe niebieskie pudełko po confetti. - Chyba powinni wymyślić jakieś nowe opakowanie - dodaję. - Nie! - wykrzykuje z przerażeniem Issie, zupełnie jakbym postanowiła pokazać księdzu majtki. - W ślubach najważniejsza jest tradycja. - Nawet jeżeli z powodu tej tradycji wszystko jest tandetne i z góry wiadome - Dwa grzechy ciężkie w moim kodeksie. - Z definicji - broni się Issie. I daje susa, by zająć strategiczną pozycję w pierwszej linii walczących o bukiet. Nerwowo przeskakuje z nogi na nogę, jej lśniące, sięgające ramion blond włosy opadają raz na jedną, raz na drugą stronę. Issie to straszna wiercipięta. Ja jestem wzorem opanowania. Ona bez przerwy zaciera ręce, przytupuje nogą, rusza kolanem. Kiedyś przeczytała, że przy takim nieustannym ruchu spala się trzydzieści kalorii na godzinę - więcej niż ma batonik Mars - co daje kilka kilogramów rocznie, cały rozmiar w ciągu życia. Ta jej nieustanna bezcelowa aktywność jest dla mnie wyjątkowo trafną metaforą życia, jakie wiedzie. Nawet nie próbuję łapać bukietu. Są ku temu dwa powody. Po pierwsze, gdyby mi się udało, Issie by mnie zlinczowała. Przez całe przyjęcie wlewała hektolitry drinków w samotne dziewczyny, łudząc się, że w ten sposób znacznie pogorszy ich koordynację ruchową. Po drugie, wszystko to bzdety. Mówię serio, małżeństwo to jedna wielka bzdura. Oczywiście, jak chyba każdy lubię włożyć kapelusz i napić się szampana. Ogólnie rzecz biorąc, na weselu można się całkiem nieźle zabawić. Ale nic poza tym, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Poza tym to pierdoły. Nie jestem facetem. Ani żadną lesbą. Nie mam też nic przeciwko mężczyznom jako takim - Josh jest moim najlepszym przyjacielem, a w końcu to facet. Jestem samotną, atrakcyjną, heteroseksualną trzydziestotrzyletnią kobietą sukcesu. Po prostu nie mam ochoty wychodzić za mąż. Nigdy. Jasne Issie nie udaje się złapać bukietu i wygląda na bliską załamania. - Drinka, Cas Issie - pyta Josh, chcąc nieco podnieść ją na duchu. Nie czeka na odpowiedź, tylko wraca do hotelu i kieruje się wprost do baru. Wie, że ochoczo przyłączymy się do niego na drinka w stylu martini: zawsze, wszędzie, gdziekolwiek. Przeciskamy się przez wyelegantowany tłum. Nie dalej jak rano wszyscy siedzieli skromnie w kościelnych ławkach, teraz jednak w niczym nie przypominają ludzi cywilizowanych. Panna młoda wyszła, pan młody i starsza część towarzystwa znikła, a cała reszta oddaje się temu, po co tak naprawdę tu przyszła. Możliwości załapania się na hedonistyczny, niczym nieskrępowany, bezwstydny seks. Swój cel namierzyłam już w kościele, jeszcze zanim padły sakramentalne "tak". Jest wysoki, ciemny i przystojny. Co prawda z jego inteligencją jest chyba nieco gorzej. Wygląda na tak zakochanego w sobie, że dla nikogo więcej nie ma w jego sercu miejsca. Idealnie. Osobnik wnikliwy, o głębokim wnętrzu to zjawisko zdecydowanie przeceniane. Prawdziwie cenny jest płytki bezmózgowiec, za to szczodrze wyposażony przez naturę. Ważne, by cel namierzyć odpowiednio wcześnie; co równie istotne, należy mu jasno dać do zrozumienia, że właśnie on nim jest. Uśmiecham się. Wprost do niego. Jeżeli w tym momencie on rozgląda się w poszukiwaniu adresata mojego uśmiechu, z miejsca odpuszczam. Moi mężczyźni muszą być na tyle aroganccy, by wiedzieli, że to z nimi właśnie flirtuję.

Książka "Game over" - Adele Parks - oprawa miękka - Wydawnictwo Zysk i S-ka. Książka posiada 416 stron i została wydana w 2004 r.