pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Byłem szczurkiem!... Albo purpurowe pantofelki

Autor książki:

Philip Pullman

Dane szczegółowe:
Wydawca: ZNAK
Rok wyd.: 2004
Oprawa: miękka
Ilość stron: 204 s.
Wymiar: 130×195 mm
EAN: 9788324004287
ISBN: 83-240-0428-9
Data:2001-01-09
Cena wydawcy: 19.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Artur twierdzi, że jest szczurkiem. Być może mówi prawdę. Ale czym jest teraz Straszliwym potworem grasującym w miejskich kanałach Pół chłopcem, pół szczurem pokazywanym w klatce na jarmarku Członkiem bandy nieletnich przestępców Czy zwyczajnym małym chłopcem, choć o nieco szczurzych nawykach Tylko trzy osoby wierzą w tę ostatnią wersję. I tylko jedna z nich wie, kim Artur jest naprawdę. Ona też ma swoją tajemniczą historię. BYŁEM SZCZURKIEM! Stary Tomasz i jego żona Agata mieszkali opodal rynku w domu, w którym niegdyś mieszkali ojciec Tomasza, i dziadek, i pradziadek, wszyscy co do jednego szewcy, i szewstwem również trudnił się Tomasz. Agata była praczką, tak jak jej matka, i babka, i prababka, i wszystkie kobiety z jej rodziny, jak daleko sięgała ludzka pamięć. Gdyby Tomasz i Agata mieli syna, w swoim czasie zostałby szewcem, a gdyby mieli córkę, wyuczyłaby się zawodu praczki, i tak życie toczyłoby się swoją koleją. Nie doczekali się jednak dziecka - ani chłopca, ani dziewczynki - a ponieważ posunęli się w latach, coraz mniej było prawdopodobne, że się go doczekają, choć bardzo tego pragnęli. Pewnego wieczoru, gdy stara Agata pisała list do siostrzenicy, a stary Tomasz przycinał obcasy maleńkich, purpurowych pantofelków, które robił dla czystej przyjemności, rozległo się pukanie do drzwi. Tomasz zerknął zaskoczony znad swojej roboty. - Ktoś puka - zapytał. - A która to godzina Zanim Agata zdążyła odpowiedzieć, zabrzmiał zegar z kukułką: dziesiąta. Gdy kukanie umilkło, pukanie rozległo się znowu, tym razem głośniej. Tomasz zapalił świecę, przeszedł przez ciemny warsztat i otworzył drzwi frontowe. Na progu stał w świetle księżyca chłopczyk w stroju pazia. Strój, niegdyś zapewne wytworny, był okropnie podarty i poplamiony, a twarz chłopca podrapana i brudna. - A niech mnie! - zawołał Tomasz. - Coś ty za jeden - Byłem szczurkiem - oznajmił chłopczyk. - Co powiedziałeś - odezwała się Agata zza ramienia męża. - Byłem szczurkiem - powtórzył chłopczyk. - Byłeś szczur... - a dajże spokój! Gdzie mieszkasz - zapytała Agata. - Jak masz na imię Chłopczyk jednak powiedział tylko: - Byłem szczurkiem. Tomasz i Agata zaprowadzili go do kuchni, ponieważ noc była chłodna, i posadzili go przed kominkiem. Chłopiec wpatrywał się w płomienie, jakby nigdy przedtem czegoś podobnego nie widział. - Co zrobimy - szepnął Tomasz. - Nakarmimy biedaka - odpowiedziała Agata szeptem. - Nakarmimy go chlebem na mleku, ot co. Matka dawała nam to w dzieciństwie. Nalała nieco mleka do garnuszka i postawiła przy ogniu, aby się zagrzało, i nakruszyła nieco chleba do miski, a stary Tomasz próbował dowiedzieć się o chłopcu czegoś więcej. - Więc jak ci na imię - zapytał. - Nie mam imienia. - Ejże Przecież każdy ma jakieś imię! Ja jestem Tomasz, a to jest Agata, i to właśnie są nasze imiona. Na pewno nie masz swojego - Zgubiłem je. Zapomniałem. Byłem szczurkiem - odpowiedział chłopiec tak, jakby jego słowa tłumaczyły wszystko. - Hm - mruknął Tomasz. - No, ale strój masz elegancki. Znaczy się, jesteś u kogoś na służbie Chłopiec obejrzał ze zdziwieniem swoje obszarpane ubranie. - Nie wiem - oznajmił w końcu. - Pewnie jestem. Chyba. - Jeśli jest się u kogoś na służbie - wyjaśnił Tomasz - to znaczy, że się mu służy. Ma się pana lub panią i robi się, co rozkażą. Na przykład, paziowie tacy jak ty zwykle jeżdżą z panem lub panią w powozie. - Ach - powiedział chłopiec. - Tak, tak, jeździłem w powozie. Byłem dobrym paziem, robiłem wszystko, jak trzeba. - Wiadomo - przytaknął Tomasz, przesuwając się trochę wraz z krzesłem, bo Agata właśnie przyniosła miskę z ciepłym chlebem na mleku. Postawiła ją przed chłopcem, a ten bez sekundy wahania wetknął twarz prosto do miski i zaczął chłeptać mleko, ściskając brudnymi dłońmi krawędź stołu. - Co ty wyprawiasz - wykrzyknęła Agata. - Ojej, ojej! Tak się nie jada. Weź łyżkę! Chłopiec zerknął na nią niepewnie, z mlekiem kapiącym mu z brwi i ściekającym po brodzie i z okruchami chleba w nosie. - Biedactwo, o niczym nie ma pojęcia - powiedziała Agata. - Podejdź no do zlewu, kochaneńki, doprowadzimy cię do porządku. Ręce całe usmarowane i wszystko. Spójrz na siebie! Chłopiec próbował spojrzeć na siebie, lecz nie chciał porzucić miski. - Dobre - powiedział. - Smakuje mi... - Nadal tu będzie, jak wrócisz - uspokajał Tomasz. - Jadłem już kolację, mogę popilnować twojej. Chłopiec wydawał się oszołomiony tą propozycją. Oglądał się przez ramię, gdy Agata prowadziła go do kuchennego zlewu i nalewała wodę z czajnika, a kiedy go myła, nieustannie odwracał mokrą twarz i wodził oczami od Tomasza do miski i z powrotem. - No, już lepiej - powiedziała Agata, wycierając go do sucha. - A teraz bądź dobrym chłopcem i jedz łyżką. - Będę jadł łyżką - zapewnił, kiwając głową. - Dziwne, że nie nauczyli cię dobrych manier, kiedy byłeś paziem. - Byłem szczurkiem. - Ach, szczurki nie znają dobrych manier. Ale chłopcy powinni. Widzisz, trzeba mówić "dziękuję", kiedy ktoś ci coś daje. To właśnie są dobre maniery. - Dziękuję - powiedział, kiwając głową gorliwie. - Bardzo ładnie. A teraz siadaj do stołu. Usiadł do stołu i Tomasz pokazał mu, jak należy posługiwać się łyżką. Chłopiec miał z początku duże trudności, ponieważ ciągle odwracał łyżkę spodem do góry, zanim doniósł ją do ust, i sporo chleba na mleku wylądowało na jego kolanach. Tomasz i Agata widzieli jednak, że bardzo się stara, a poza tym szybko się uczył. Gdy kolacja zbliżała się do końca, radził sobie już zupełnie nieźle. - Dziękuję - powiedział. - Oto dobre maniery - pochwalił go Tomasz. - A teraz chodź ze mną. Pokażę ci, jak się myje naczynia. Gdy stali przy zlewie, Tomasz zapytał: - A wiesz może, ile masz lat - O tak - odparł chłopiec. - Wiem doskonale. Nie mam ani jednego. - Ani jednego - Mam za to trzy tygodnie. - Trzy tygodnie - Trzy. I moi dwaj bracia i dwie siostry też mają tyle: trzy tygodnie. - Jest was pięcioro - Pięcioro. Ale nie widziałem rodzeństwa już od dawna. - To znaczy, od kiedy Chłopiec zastanawiał się przez chwilę. - Od dni. - A gdzie twoja mama i tato - Pod ziemią. Tomasz i Agata popatrzyli po sobie. Myśleli o tym samym. Biedny chłopiec został sierotą, pod wpływem żalu pomieszało mu się w głowie i zabłąkał się z dala od sierocińca, w którym niewątpliwie mieszkał. Tak się złożyło, że na stole obok leżała gazeta Tomasza, i chłopiec nagle jakby zobaczył ją po raz pierwszy. - Popatrzcie! - zawołał uszczęśliwiony. - To przecież Mania! Wskazywał palcem na portret nowej narzeczonej księcia. Książę spotkał ją zaledwie przed kilkoma dniami, natychmiast się pokochali, a ich zaręczyny były głównym tematem w prasie. - Ma poślubić księcia - wyjaśnił Tomasz - ale nie nazywa się Mania. Gdzie by tam księżne nosiły takie imiona. - Coś ci się musiało pomieszać - stwierdziła Agata. - I nie pójdziesz stąd dzisiaj nigdzie, mowy nie ma. Pościelimy ci łóżeczko, kochaneńki, prześpisz się u nas, a rano znajdziemy dla ciebie właściwe miejsce. - Ach, gdybym wiedział o tym właściwym miejscu, od razu bym tam dziś poszedł! - Słuchaj no - powiedział Tomasz. - Będziemy cię musieli jakoś nazywać. - Jakoś - powtórzył chłopiec, jakby próbując zapamiętać. - Potrzebne ci porządne imię - wyjaśniła Agata. - Choćby... Kacper. Albo... - Kryspin - powiedział Tomasz. - Święty patron szewców. Doskonałe imię. - Na pewno istnieje też święta patronka praczek - oznajmiła Agata. - Tylko że nikt o niej nie wie. - Skoro to patronka, a nie patron, niewiele z niej będzie dla chłopca pożytku, prawda - Niby tak - przyznała Agata. - A może... tak sobie myślę... a gdybyśmy nazwali go Artur Było to imię, które nadaliby swojemu synowi, gdyby się go doczekali. - To tylko na dziś wieczór - mruknął Tomasz. - Nic się nie stanie. Agata dotknęła ramienia chłopca. - Chłopczyku - powiedziała - musimy zwracać się do ciebie jakimś imieniem, a skoro nie masz własnego, będziemy mówić do ciebie Artur.

Książka "Byłem szczurkiem!... Albo purpurowe pantofelki" - Philip Pullman - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 204 stron i została wydana w 2004 r.