pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Z widokiem na Castello

Autor książki:

Iwona Menzel

Dane szczegółowe:
Wydawca: Prószyński
Oprawa: miękka
Ilość stron: 288 s.
Wymiar: 142x202 mm
EAN: 9788373379596
ISBN: 83-7337-959-2
Data: 2006-05-18
Cena wydawcy: 28.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

W zawieszonej wysoko nad urwiskiem willi, z której okien rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na Capri i wyrastający nieoczekiwanie pośrodku morza Castello Aragonese, co roku spotyka się gromadka stałych gości. Entuzjastyczni wielbiciele Ischii i niespiesznego rytmu życia jej mieszkańców sami mają jednak niejedno do ukrycia. Na przykład pani Cornelia, Wdowa po Wielkim Artyście, jako jedyna wie, jaką rolę odegrały ostrygi w chwili śmierci jej sławnego męża. Sympatyczny obieżyświat, operator Jochen, z kolei nie może zapomnieć, że swoje szczęście zbudował na tragedii przyjaciela, a skromna urzędniczka, Ingeborga Kneipp, wolałaby nie myśleć o pewnych operacjach finansowych.
Przybycie pięknej Marusi i jej eskorty z dalekiego Dagestanu burzy panującą w willi harmonię. Co dzieje się dalej, opowiada jeden z gości willi, znana czytelnikom powieści "W poszukiwaniu zapachu snów” i "Zatańczyć czeczotkę” narratorka - Polka z pochodzenia, Niemka z konieczności; Włoszka z wyboru.
FRAGMENT:
Tylko przez krótką chwilę, tuż przed świtem, latarnie leżącego w dole portu rojaśniały się świetlistą zielenią, jak zamierające gwiazdki fajerwerku.
W miarę jak niebo nad Capri bladło, przygasał blask migoczących przez całą noc świateł dalekiego Neapolu. Najpierw wyłaniała się na wschodzie z szarzejącego mroku sylwetka Castello Aragonese, nieco później kontury Procidy i Vivary, a na końcu leżący za nimi półwysep Sorrento. Ale dopiero kiedy na tle coraz jaśniejszego nieba zarysował się stożek Wezuwiusza, codzienny proces tworzenia Zatoki Neapolitańskiej można było uznać za zakończony. Po tej uwerturze nadchodził czas na krótki, ale brawurowy popis umiejętności malarskich, rozrzutne szafowanie całą paletą farb z typową dla Południa przesadą, od pastelowego różu i błękitu aż po czerwień pompejańską i złoto Burbonów. W końcu kurtyna szła w górę, światła w porcie gasły i pierwszy prom brał kurs na Neapol, pozostawiając za sobą szeroki łuk piany. Przez szyby mojego pokoju przechodziło ciężkie drżenie i w Ischia Porte zaczynał się nowy dzień.
Moi niemieccy przyjaciele na Ischię nie jeździli. Twierdzili, że jest tam za dużo ich rodaków, a Niemiec nie po to jeździ po świecie, żeby spotykać innych Niemców. Argument okazał się niezupełnie trafny, w rzeczywistości na całym Wybrzeżu Amalfitańskim, od Sorrento aż po Pozzuoli, było ich za dużo, dominowali na wszystkich dworcach autobusowych, w portach, restauracjach i kawiarniach. Tutaj, na Ischii, byli przynajmniej skanalizowani, poruszali się głównie wzdłuż Passeo Vittoria Colonna i wystarczyło wspiąć się trochę wyżej, żeby ich w ogóle nie było widać. Patrząc nad ich głowami, miało się przed oczami całą Zatokę Neapolitańską, a po drodze tylko pióropusze palm, kosmate łapki pinii i morze.
Po raz pierwszy zobaczyłam Castello Aragonese dziesięć lat temu, na obrazie, który wisiał nad sekretarzykiem Anny Franchetti-Querini. Anna jest jedynym znanym mi człowiekiem, który pisze listy przy prawdziwym sekretarzyku, w dodatku empirowym. Wywiozła go ukradkiem którejś nocy z rodzinnego Castelvittorio, ponieważ, jak twierdziła, nie mogła już dłużej patrzeć, jak koty matki ostrzą sobie pazury o złocone główki podtrzymujących blat kariatyd. Ta akcja ratunkowa poważnie skomplikowała na parę lat jej stosunki z pozostałymi Franchetti-Querinimi i prawdopodobnie doprowadziłaby nawet do wydziedziczenia, ale tymczasem większość zamieszanych w konflikt zmarła, a koty pozdychały. Po tragicznej śmierci najstarszego brata Castelvittorio przypadło ostatecznie Annie w spadku i spędzała tam teraz każde wakacje z kielnią w ręku, bo stan palazzo był bardziej niż opłakany.
Na obrazie, utrzymanym w ciepłych odcieniach sepii i złota, widoczna była spiętrzona z rozmachem kupa kamieni, wyrastająca stromo z morza, równie nieprawdopodobna, jak Mont St. Michel, ale kształtem zbliżona raczej do przekrojonego bochna chleba.
- Czy to istnieje naprawdę? - zawołałam w stronę kuchni, gdzie Anna z surowo zmarszczonymi brwiami owijała cienkie pasma polędwicy i szynki parmeńskiej liśćmi szałwii. Jak każda prawdziwa Włoszka traktowała gotowanie śmiertelnie poważnie i była tą czynnością całkowicie zaabsorbowana.
- Niby co, cara*? - odparła z roztargnieniem. - Saltimbocca?** Jak mi będziesz przeszkadzała, to z całą pewnością nie zaistnieje.
- Nie, chodzi mi o obraz nad twoim sekretarzykiem... Co on właściwie przedstawia?
- Ach, ten. No przecież Castello Aragonese na Ischii. Powinnaś to wiedzieć chociażby dlatego, że przebywała w nim jako dziecko Bona Sforza, późniejsza żona polskiego króla Zygmunta. Bardzo też możliwe, że niegdysiejsza pani tego zamku, Constanza d`Avalos, jest Giocondą z portretu Leonarda da Vinci. O Vittorii Colonnie też nie słyszałaś? Anna posiadała kolosalną wiedzę w dziedzinie kultury i sztuki, ale też i dość denerwującą umiejętność dawania innym do zrozumienia, że są niedouczeni. W jej towarzystwie nieustająco czułam się jak nieprzygotowana do lekcji uczennica. Pełna winy rozłożyłam bezradnie ramiona.
- Była wielką damą i utalentowaną poetką, pisała sonety i kancony, słynęła też z urody. Popierała ludzi sztuki, z Michelangelem Buonarrotim łączyła ją głęboka przyjaźń. Dzisiaj powiedziałoby się, że prowadziła salon literacki. Na swoje czasy była wyjątkową kobietą.
Popatrzyłam ponownie na obraz. Samotna sylwetka Castello promieniowała spokojem i siłą. Skały i budynki rozjaśnione były jeszcze ciepłym blaskiem nisko stojącego słońca, tylko w jednym z okien wieży paliło się już światło. Była to niezwykła sceneria, romantyczna i pełna mistycyzmu, i nie dziwiło mnie, że pani tego zamku pisała sonety. Postanowiłam sobie, że któregoś dnia odszukam Castello i znajdę miejsce, z którego artysta go namalował. Za każdym razem, kiedy odwiedzałam Annę i patrzyłam na jej obraz, utwierdzałam się na nowo w tym zamiarze. Zanim je jednak rzeczywiście zobaczyłam, musiało upłynąć jeszcze wiele lat.

Książka "Z widokiem na Castello" - Iwona Menzel - oprawa miękka - Wydawnictwo Prószyński.