pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Szkoła dla blondynek

Autor książki:

Kieran Scott

Dane szczegółowe:
Wydawca: ZNAK
Rok wyd.: 2006
Oprawa: miękka
Ilość stron: 298 s.
Wymiar: 145x205 mm
EAN: 9788324006953
ISBN: 83-240-0695-8
Data: 2006-07-05
Cena wydawcy: 25.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Szkoła dla blondynek to kolejna powieść autorki bestsellerowego Klubu niewiniątek – zabawna, lekka, w sam raz na wakacje! Tym razem poznajemy Annisę. Ma ona poważny problem – w nowej szkole na Florydzie wszystkie dziewczyny to blondynki. Poza nią samą, oczywiście. Niewłaściwy kolor włosów i skłonność do wpadania w kłopoty wcale nie pomagają nawiązać przyjaźni. Co najgorsze, nie pozwalają też spełnić marzenia o zostaniu cheerleaderką. Annisa się jednak nie poddaje i wprowadza niezłe zamieszanie… Książka nadaje się idealnie dla nastolatek, które borykają się z problemami wkraczania w dorosłe życie. Bohaterka przeżywa wiele wewnętrznych rozterek, które zmuszają młode czytelniczki do poważnego zastanowienia się nad własnym życiem, jego celem i wartościami.
FRAGMENT:
Rozdział 6
– Wiesz co? Chyba się nie zgłoszę na kwalifikacje – powiedziałam mamie, starając się optymistycznie przedstawić podjętą decyzję.
Wybrałyśmy się na zakupy po stroje, które mogłabym nosić w Sand Dune, ale byłam zbyt zajęta próbami pozbierania myśli, żeby zwracać uwagę na otaczające mnie plamy kolorów. Raz byłam zupełnie pewna siebie i wyobrażałam sobie, że wchodzę do sali i rozwalam konkurencję w drobny mak, a już za chwilę czułam przerażenie i nie mogłam sobie przypomnieć, po co właściwie to robię. Nawet gdybym wygrała i dostała się do drużyny, codziennie bym musiała spotykać się z piętnastoma dziewczynami, które mnie nie znoszą. I co w tym zabawnego? – Myślałam, że tęsknisz za drużyną – powiedziała mama, po kolei przeglądając jaskrawe topy.
– No, ale one już mnie nie cierpią. Po co to wszystko? – zapytałam.
Natychmiast wieszaki przestały szurać i mama podniosła głowę.
– Kim ty jesteś, dziewczynko, i co się stało z moją córką? – zapytała.
– Mamo...
– Nie mów do mnie mamo. Ty nie jesteś Annisa Gobrowski – powiedziała, wynurzając się zza wieszaka z ubraniami. Wzięła moją twarz w dłonie i przyglądała się z udawanie poważnym wyrazem twarzy. – Chociaż podobieństwo jest uderzające. Jak ci się udało oszukać tylu ludzi? Roześmiałam się i odsunęłam od niej.
– Już dość, zrozumiałam.
Mama uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
– Annisa, jaką znam, nigdy nie pozwoliłaby szajce małostkowych dziewcząt przeszkodzić sobie w dostaniu się do drużyny. – Cofnęła się i spojrzała mi w oczy. – Annisa, jaką znam, zawsze walczy o to, czego naprawdę chce.
Nigdy nie przestawałam się zdumiewać, jak doskonale głębokie i piękne są oczy mojej mamy. Jej spojrzenie sprawiało, że wierzyłam we wszystko, co mówi. Przeważnie.
Znaczy, teoretycznie mama miała rację. Nigdy wcześniej nie cofałam się przed wyzwaniem, ale z drugiej strony nigdy wcześniej nie czułam się tak samotna i tak totalnie zbojkotowana. Nigdy nie czułam się nielubiana przez tak wielu ludzi – a przecież wcale mnie nie znali. To wszystko po prostu za bardzo mnie przytłaczało. Nie mogłam jakoś zdobyć się na właściwy poziom przebojowości i nienawidziłam się za to. Co jest ze mną nie tak, do diabła?
Miałam wrażenie, że Annisa, jaką znała moja mama, wysiadła z samochodu gdzieś za rogatkami New Jersey. Natomiast Annisa z Florydy najprawdopodobniej zostanie wyrzutkiem.
* * *
– Powiedz mi, że to nieprawda – powiedziała Bethany, łapiąc mnie następnego rana przed godziną wychowawczą. Wciągnęła mnie do środka klasy. – Powiedz mi, że nie przeszłaś na ciemną stronę mocy. Spuszczam cię z oka na pięć sekund...
– Ojej, au! – krzyknęłam i oswobodziłam rękę. – Co się tu dzieje?
– Co się dzieje? I ty mnie pytasz, co się dzieje? Tylko całkowite przewartościowanie mojego osobistego schematu oceny grupy rówieśników! – wymyślała mi Bethany. – Myślałam, że cię znam! Myślałam, że jesteś spoko! A tu się dowiaduję, że masz zamiar zostać cheerleaderką! – Przyłożyła dłoń do czoła i udała, że mdleje. – Jeden dzień beze mnie i takie rzeczy się dzieją. Chyba muszę usiąść.
Przełknęłam ślinę zupełnie wyschniętym gardłem.
– No właśnie. Gdzie wczoraj byłaś? – zapytałam, mając nadzieję, że uda mi się zmienić temat.
– Co jakiś czas olewam budę. Żeby nauczyciele sobie nie pomyśleli. I nie próbuj zmieniać tematu. Cheerleaderki? – powiedziała to słowo, jakby miało być synonimem jazdy po pijanemu.
– Posłuchaj, nie pójdę na kwalifikacje – powiedziałam. – A ty skąd się dowiedziałaś, że poszłam na spotkanie?
– Bo mój drogi braciszek Bobby, król wszystkiego, co złe w tej szkole, chodzi z Tarą Timothy, królową wszystkiego, co złe w tej szkole – szepnęła ochrypłym głosem Bethany. – Wczoraj wieczorem przyszła do nas do domu i pomstowała na jakąś superofiarę brunetkę, co jej złamała nos i ma zamiar ją zniszczyć. – Poczekaj chwilę! – jej obwiedzione na ciemno oczy lekko się rozjaśniły. – Czy właśnie dlatego to robisz? Żeby ją zniszczyć? Bo wtedy być może zechcę się do ciebie przyłączyć.
– Um... nie. Niezupełnie – zaoponowałam.
– Więc nic a nic z tego nie rozumiem. Nie jesteś aż tak stuknięta – stwierdziła Bethany. Przez cały czas przyglądała mi się badawczo.
– Dlaczego? Dlaczego nie mieści ci się w głowie, że mogę chcieć zostać cheerleaderką?
– Przecież widziałaś te dziewczyny! I jeszcze masz złudzenia, że właśnie tam jest twoje miejsce? Narastało we mnie rozgoryczenie. Chciałam, żeby ktoś po prostu dał mi prostą odpowiedź. Coś, co by mnie utwierdziło w przekonaniu, że podjęłam właściwą decyzję.
– Niekoniecznie, ale dlaczego? Dlatego że są blondynkami? W razie gdybyś nie zauważyła, cała szkoła to blondynki.
Bethany odwróciła się na swoim miejscu twarzą do mnie i zniżyła głos.
– Nie tylko dlatego że to blondynki. Są megapopularne, a zachowują się jak suki do potęgi. Patrzą z góry na każdego, kto próbuje chociaż trochę odróżnić się od nich.
– Znaczy na takich jak ty.
– Proszę cię, wyluzuj. Nie obchodzi mnie, co o mnie myślą – powiedziała, odwracając się znowu i biorąc długopis, żeby pokreślić po zeszycie.
Język ciała? Oczywiście, że ją obchodzi. Albo kiedyś ob¬chodziło.
– Okej, nie jestem suką, nie jestem popularna, ale kto powiedział, że nie mogę zostać popularna? – zaprotestowałam.
– Ty nic nie rozumiesz. Nie jesteś blondynką, nie jesteś suką, więc nigdy nie będziesz popularna – powiedziała z największą powagą Bethany. – Przynajmniej nie tutaj.
Aha. Czy to możliwe, żeby podziały społeczne rysowały się w szkole tak ostro? A jeżeli tak, to co trzeba zrobić, żeby je zmienić? Zwykle lubię wyzwania, ale walczyć z przeciwnościami tylko po to, żeby znaleźć się w drużynie z dziewczynami, które i tak mnie nie znoszą? Przecież to się kupy nie trzyma.
Najwyraźniej mój instynkt miał rację. Będę się trzymać jak najdalej od kwalifikacji.
– Koleguję się z cheerleaderką – szepnęła Bethany. – Muszę stwierdzić, że kiedyś uważałam to za niemożliwe.
– Nie martw się – powiedziałam gderliwie. Starałam się nie zwracać uwagi na jednostronność jej stwierdzenia. – Nic takiego ci nie grozi.

Książka "Szkoła dla blondynek" - Kieran Scott - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 298 stron i została wydana w 2006 r.