pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Sto opowiadań o radości życia

Autor książki:

Brian Cavanaugh TOR

Dane szczegółowe:
Wydawca: PROMIC Wydawnictwo Księży Marianów
Oprawa: miękka
Ilość stron: 104 s.
Wymiar: 125x195 mm
EAN: 9788375020038
ISBN: 83-7502-003-6
Data: 2006-03-06
Cena wydawcy: 15.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Nawet najprostsze opowiadanie może kryć ziarna doniosłej, życiowej mądrości. Niejednokrotnie skłania do zastanowienia się nad czynami i postawami ludzi, stawia poważne pytania, uczy właściwych, mądrych zachowań. Opowiadania zebrane w tym tomie inspirują do przyjrzenia się życiu pod kątem radości, jaką ono niesie. Nie chodzi przy tym o radość powierzchowną, ale o głęboką pogodę ducha, jaką daje zwłaszcza chrześcijańska wiara.

Ojciec Brian Cavanaugh TOR jest znanym pisarzem, gawędziarzem i mówcą. Redaguje comiesięczny biuletyn “Apple Seeds”, w którym publikuje zebrane opowieści i anegdoty
FRAGMENT
Wprowadzenie
“Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” Rozplątanie czy uwolnienie?
Czy ktoś wam kiedyś powiedział: “Przechodzisz właśnie czas kryzysu, będący szansą na odmianę życia i rozwój duchowy?”. Takie przełomowe chwile są rzeczywiście okazją, by człowiek nabrał nowego spojrzenia na doświadczenia życiowe. Kończyłem właśnie pracę nad tą książką, kiedy w moim życiu pojawiła się istotna zmiana. Po z górą dziesięcioletniej pracy edukacyjnej w jednym miejscu miałem przenieść się na inną uczelnię. Spróbuję opowiedzieć wam, jak powoli dojrzewałem do nowej sytuacji.
Kiedy wracałem z rozmowy kwalifikacyjnej w sprawie nowej pracy, myśli kłębiły mi się w głowie, wirując jak stado opętanych tańcem derwiszów. Niewesoło czułem się na myśl o porzuceniu dotychczasowej posady. Zacząłem zastanawiać się nad przyczynami mojego wahania. Czy brało się ono stąd, że poczułem się zbyt wygodnie i bezpiecznie tam, gdzie dotąd byłem? Czy bałem się ryzyka?
Przyszło mi do głowy to, co sam mówię studentom zgłaszającym się do mnie, gdy staną przed koniecznością podjęcia jakiejś istotnej decyzji: “Nic naprawdę ważnego w życiu nie pojawia się w strefie wygody i bezpieczeństwa. Musimy opuścić utarte koleiny i wkroczyć w strefę ryzyka. Tylko tam odnajdziemy sukces i życiowe osiągnięcia”. Uprzytomniłem sobie, że jeśli moje wahania związane z podjęciem nowego zadania zrodziły się z nadmiernego przywiązania do bezpieczeństwa i wygody, nigdy już nie będę mógł wygłosić tego typu słów zachęty.
Wszystko to działo się podczas Wielkiego Tygodnia, a obraz Łazarza w grobie nabrał dla mnie nowego znaczenia. Nie chodziło już tylko o jedną z wielu biblijnych opowieści, lecz o osobiste doświadczenie dające nową perspektywę. Poczułem, że Jezus wzywa mnie, bym wyszedł z grobu. Usłyszałem własną odpowiedź: “Sam powiedz, Panie Jezu – gdzie chcesz, żebym wyszedł? Na zewnątrz jest za jasno, a tutaj tak miło i bezpiecznie. Jest mi tu całkiem dobrze, dziękuję”.
“Wyjdź na zewnątrz!” – zdawał się powtarzać Jezus. A dalsze Jego słowa były przełomowe: “Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!” (J 11,43-44). Bo widzicie, Łazarz nie mógł sam się uwolnić z krępujących go chust i bandaży. Tak samo my nie potrafimy sami wyzwolić się od tego, co nas wiąże. Zacząłem zadawać sobie pytania: “Na czym polegają moje więzy? Czy jest jakaś różnica między bezpieczną skorupą, którą sobie stworzyłem, by odgrodzić się od innych, a opaskami krępującymi Łazarza? Czym jestem uwiązany w tym zapewniającym wygodę i bezpieczeństwo grobowcu?”.
Było tak, jakby mgła zaćmiewająca mój umysł zaczęła się z wolna rozwiewać i zaświtała mi myśl, że rozmaite pancerze, którymi staram się odgrodzić od tylu rzeczy, niczym się nie różnią od grobowca i bandaży krępujących Łazarza. Powstały, by mnie chronić i osłaniać, ale w gruncie rzeczy odbierają mi wolność, zamiast mi ją zapewnić.
Podjąłem się zatem nowego zadania. Po tym wszystkim nabrałem poczucia, że teraz lepiej rozumiem historię Łazarza. Przekonałem się, że muszę zrzucić pancerze, które mnie krępują. Muszę wydostać się ze strefy bezpieczeństwa i wkroczyć w obszar ryzyka i nowych przedsięwzięć, tak mi się przynajmniej wydawało. Jednak niedługo po moim przybyciu na nowe miejsce sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Miłe, zgrabne, staranne zakończenie gdzieś się zapodziało.
Rozmawiałem o mojej interpretacji historii Łazarza z kilkoma osobami z nowej pracy, w których towarzystwie czułem się swobodniej. Dałem im do zrozumienia, że pozbycie się tych więzów jest dla mnie wielkim ryzykiem i prawdopodobnie będę potrzebował pomocy, by tego dokonać. Tylko mgliście pamiętam kolejność wydarzeń w ciągu następnych kilku dni. Wydawało się, że życie wymyka mi się spod kontroli. Dawne lęki, porażki, straszydła kryjące się w mrocznych zakamarkach umysłu wypełzły z zamknięcia i zaczęły mnie osaczać i opanowywać. Miałem uczucie, jakbym przewrócił się i wpadał w czarną otchłań, nie mając czego się chwycić.
Na szczęście ktoś napomknął o doradcy dla personelu, a ten znalazł czas, by ze mną porozmawiać. Kilka wizyt u niego w połączeniu ze wsparciem ze strony roztropnego spowiednika pomogło mi zrozumieć, że to nowe doświadczenie było raczej wyplątywaniem niż uwolnieniem z więzów. W moim życiu zaszło zbyt wiele zmian naraz i to uruchomiło wewnętrzny mechanizm “przechyłu”.
Pojąłem, że jest wyraźna różnica między mogącym wymknąć się spod kontroli wyplątywaniem a powolnym wyzwalaniem się z więzów. Po pierwsze, procesu wyzwalania nie da się przeprowadzić samodzielnie. Potrzebujemy wsparcia ze strony kogoś, kto pomoże nam wsłuchać się w samych siebie i zadać sobie kilka trudnych pytań. Po drugie, takie rozwiązywanie jest często bolesne, zwłaszcza gdy więzy dotykają najbliżej istoty naszego “ja”. Poluzowanie tych więzów, które z upływem lat stwardniały w mocny pancerz, dokonuje się powoli. Po trzecie, z wyplątywaniem się jest jak z nakręcaniem bąka – chwyta się za koniec i silnie szarpie. Najczęściej jednak kręci się on potem w sposób niekontrolowany, tocząc się to w jedną, to w drugą stronę, bez wyraźnego kierunku. Podobnie dzieje się, gdy przy próbie wyplątania mamy uczucie, że życie wymyka nam się spod kontroli.
I wreszcie – ta opowieść nie ma miłego, zgrabnego zakończenia typu “żyli odtąd długo i szczęśliwie”. Proces uwalniania się z więzów nadal trwa. Wytrwale podążam drogą ku zrozumieniu i przyswojeniu sobie pewnych prawd. Jedno, co wam mogę powiedzieć, to że istnieje wyraźna różnica między wyplątywaniem się i wyzwalaniem z więzów. Owszem, nadal słyszę głos wzywający: “Wyjdź na zewnątrz!”. Zrzucanie kolejnych warstw pancerzy i uwalnianie z dalszych więzów jest ryzykowne. Ale łatwiej pokonać tę drogę, wiedząc, że są ludzie, którym na mnie zależy na tyle, by pomóc mi w duchowym wyzwoleniu się i którzy będą moimi przewodnikami na szlaku wiodącym ku zrozumieniu i wewnętrznej integracji. Mogę więc zacząć nowy dzień w obliczu Słońca, które Wzeszło.
Jeśli moja wersja historii wskrzeszenia Łazarza znajdzie oddźwięk w waszych sercach, gdzie poczucie bezpieczeństwa i wygody stało się czymś na podobieństwo grobowca, posłuchajcie słów Chrystusa wzywającego: “Wyjdź na zewnątrz!”.
8.
Straciliśmy z oczu sens Bożego Narodzenia
Podczas przedświątecznej gorączki czasem zapominamy o przesłaniu i obietnicy, jakie niesie ze sobą Boże Narodzenie. Najczęściej zajęci przygotowaniami biegamy tu i tam, nieomal tratując innych w poszukiwaniu stosownych prezentów, na które tak naprawdę nas nie stać.
Czy cała ta krzątanina nie jest przypadkiem zemstą szatana skierowaną przeciw Bogu albo przeciw Wcieleniu – narodzinom Syna Bożego? Diabeł oślepia nas blaskiem świecidełek, ogłusza dźwięczeniem dzwoneczków i brzękiem sklepowych kas. Straciliśmy z oczu sens Bożego Narodzenia – przesłanie pokoju i obietnicę radości dla wszystkich ludzi dobrej woli.
Prawdziwą wspaniałość tych Świąt można częściej odnaleźć w prostocie – prostocie opartej na świadomości i umiejętności słuchania. Im bardziej wsłuchamy się w świat wokół nas, tym lepiej uświadamiamy sobie ogrom cierpienia i trosk, gniewu i napięcia dręczących ludzi. Przesłanie i obietnica Bożego Narodzenia mogą przynieść nadzieję maluczkim, zagubionym, nic nieznaczącym, sponiewieranym, zranionym i załamanym.
Jednym z największych darów, jakie możemy ofiarować każdemu, z kim zetkniemy się w okresie najbliższych Świąt, jest “praktykowanie spontanicznych aktów dobroci i bezinteresownego piękna”. Przypomina mi się widziana parę lat temu historyjka obrazkowa autorstwa Johnny`ego Harta. Jej bohater imieniem Wiley szuka odpowiedzi na jedno z ważnych pytań życiowych. Jest ono proste i bardzo na czasie. Wiley chce wiedzieć, “Gdzie się podziała dobroć?”, a potem pisze następujący wierszyk:
Dlaczego ludzie trud sobie zadają,
Żeby na innych sprowadzić kłopoty?
Dlaczego chętnie drugim dokuczają,
Choć w dwójnasób odcierpią – wiedzą o tym?
Czemu ranimy często z całej siły
Tych, których przecież naprawdę kochamy?
Zamiast słów przykrych, nie mówimy miłych,
I wciąż cios każdy musi być oddany.

Czemu tak trudno nam szanować ludzi,
Mieć dla nich uśmiech i życzliwe słowa?
Niech bliźni zawsze respekt w tobie budzi,
Gdy chcesz, by on cię z szacunkiem traktował.
Czemu kogoś za błąd winą obarczać?
Każdy był kiedyś w sytuacji takiej.
Miłość i przebaczenie – to wystarcza,
By za drzwi wygnać Szatana kopniakiem.
Na nadchodzące Święta przygotujmy w darze coś trwałego, co pozostanie, kiedy nas już zabraknie. “Praktykować spontaniczne akty dobroci i bezinteresownego piękna.” No dalej, spróbujcie to zrobić! Tylko trochę was to zaszokuje. Jestem pewien, że ludzie będą zdumieni, a całe otoczenie poruszone. Śmiało, spełniajcie dobre uczynki jak gdyby nigdy nic. Światu przyda się taki wstrząs.
31.
Błędny rycerz z Asyżu
W Księdze Wieków jest rozdział, który opowiada o znużonym rycerzu jadącym na grzbiecie strudzonego konia wiejską drogą wiodącą ku jego rodzinnemu Asyżowi po bezrozumnej bitwie pod Perugią. Prawdę mówiąc, temu wojakowi wszystkie bitwy wydawały się bezrozumne. Po tak ciężkich przejściach nie widział już sensu w przemocy i zabijaniu.
Było późne popołudnie, rycerz czuł się zmęczony i głodny. Przed sobą ujrzał niewielką wioskę. “Coś tutaj zjem i znajdę sobie miejsce, żeby przenocować” – pomyślał.
Nagle koń się potknął i zrzucił jeźdźca na ziemię. Ten wstał, otrzepał się i zobaczył, że wierzchowiec zawadził o wystający z ziemi kawał skały. Podszedł tam i za pomocą miecza wydobył kamień – piękny, gładki i niemal okrągły. Tak przypadł mu on do gustu, że rycerz wsadził go do sakwy podróżnej, zamiast odrzucić gdzieś na bok, wskoczył na konia i podążył w dalszą drogę ku wiosce.
Gdy przejeżdżał koło pierwszych chałup, ludzie przerywali pracę, by mu się przyjrzeć. Pomachał do nich, ale nikt nie odwzajemnił gestu. Zsiadłszy z konia, rycerz zwrócił się do kobiety stojącej przed jednym z domków:
– Dobry wieczór, czy znalazłoby się trochę strawy dla wędrownego rycerza?
Zapytana ze smutkiem pokręciła głową i westchnęła:
– Zboże nam latoś nie obrodziło. Ledwo starcza mi dla własnej rodziny. Wybaczcie. – To mówiąc, weszła do domu.
Wojak udał się do kolejnej chaty, przy której gospodarz reperował wóz.
– Czy znajdzie się przy waszym stole miejsce dla głodnego rycerza? – zapytał.
– Przez cały miesiąc przed żniwami nie spadła ani kropla deszczu – odparł wieśniak. – Ta odrobina, którą mamy, musi nam starczyć na wykarmienie naszych dzieci.
W każdym domu, który odwiedził, rycerz słyszał to samo: zbiory były kiepskie, nie starczy jedzenia na całą zimę, wszystkim potrzebne ziarno do siewu na przyszły rok.
Zniechęcony i wygłodniały wędrowny rycerz uwiązał konia do gałęzi, a sam usiadł. “Za parę tygodni ci biedni ludzie będą równie głodni jak ja” – pomyślał. “Pomodlę się, bym umiał im pomóc znaleźć więcej jedzenia.”
Zaświtał mu pewien pomysł. Sięgnął do juków, wydobył okrągły kamień i zawołał do mieszkańców wioski:
– Dobrzy ludzie, macie szczęście, że dziś do was przybyłem. Mam oto szczególny kamień, dzięki któremu będziecie mieli co jeść przez zimę. Możecie ugotować zupę z kamienia.
– Zupę z kamienia? – zdziwiła się jakaś staruszka. – W życiu o czymś takim nie słyszałam.
– W zupie z kamienia cudowne jest to, że nie tylko syci głodnych, ale zbliża też ludzi wzajemnie – tłumaczył rycerz. – Kto z was ma spory kociołek, którego mógłbym użyć?
Zaraz przyniesiono stosowne naczynie i trójnóg, na którym je ustawiono.
– Teraz trzeba garnek napełnić wodą i rozpalić pod nim ogień – mówił dalej przybysz.
Ochoczo naznoszono wiadra wody i naręcza drew. Niebawem kociołek zawisł nad buzującym ogniem. Gdy woda zawrzała, rycerz uniósł czarodziejski kamień wysoko nad głową, po czym delikatnie umieścił w naczyniu.
Jakiś chłopczyk szepnął do swojej mamy:
– Ten kamień wygląda dokładnie tak samo jak te z naszego podwórka.
Matka wzięła go na ręce i uspokajała:
– Cicho bądź! Nie da się rozpoznać z samego wyglądu, czy coś jest czarodziejskie, czy nie.
– Wydaje mi się, że do tej zupy przydałoby się trochę soli i pieprzu – oznajmił rycerz.
Dzieci pobiegły po sól i pieprz.
Woda pogotowała się jeszcze jakiś czas, po czym rycerz skosztował trochę.
– Mmm, świetna zupa wychodzi z tego kamienia, ale będzie jeszcze lepsza, jeśli dorzucimy parę marchewek.
– Mam trochę marchwi, którą mogę się podzielić – odezwał się jeden z gospodarzy. I zaraz jego córka pobiegła i wróciła z fartuszkiem pełnym marchewek.
– Jaka szkoda, że zbiory były takie kiepskie – zasmucił się rycerz. – Zupa z kamienia jest zawsze smaczniejsza, gdy doda się trochę kapusty.
– Chyba wiem, skąd ją wziąć – zawołała przez ramię młoda matka, biegnąc w stronę domu. Niebawem przyniosła trzy duże główki.
Rycerz szatkował warzywa mieczem.
– Poprzednim razem gotowałem zupę z kamienia w zamku bogatego kupca – oznajmił. – Ów człowiek dorzucił parę kartofli i kawałek mięsa.
Ludzie po cichutku naradzali się między sobą.
– Hm... kawałek mięsa, kilka kartofli i możemy jeść jak bogacze – szeptali. – Pospieszyli do domów i oprócz mięsa i kartofli przynieśli jeszcze cebulę, mleko i parę bochenków chleba.
Nim zupa się ugotowała, zapadł zmierzch. W radosnym podnieceniu zaczęto znosić długie stoły, kobiety postawiły na nich miski na zupę, dzieci przyniosły resztę nakryć. Zupa pachniała przepysznie. I pomyśleć tylko, że ugotowana została z czarodziejskiego kamienia, który przywiózł ktoś obcy!
Gdy już się wszyscy najedli, przyniesiono gęśle i fujarki. Zaczęły się tańce, śpiewy i zabawa do białego rana. Nigdy przedtem mieszkańcy wioski nie uczestniczyli w równie wspaniałej uczcie.
Następnego dnia cała wioska przyszła pożegnać nowego przyjaciela.
– Jak ci na imię? – spytało jakieś dziecko.
Rycerz z Asyżu odparł:
– Mam na imię Franciszek.
Gdy dosiadał konia, inne z dzieci zawołało:
– Hej, zapomniałeś zabrać swój czarodziejski kamień!
– Wcale nie zapomniałem – odparł Franciszek. – Zostawiam go w darze mieszkańcom wioski. Pamiętajcie o mnie i o zupie z kamienia – dodał z uśmiechem.
W Księdze Wieków zapisano, że do dziś dnia nikt w tamtej wiosce nie zaznał głodu. A co więcej, nikt z jej mieszkańców nie znalazł się w biedzie, odkąd ów błędny rycerz, św. Franciszek z Asyżu, zatrzymał się tam i nauczył ich czarów zupy z kamienia.
32.
Ogród umysłu
W książce As A Man Thinketh (Jak myśli człowiek) James Allen pisze: “Umysł człowieka można porównać do ogrodu, który starannie się pielęgnuje lub pozwala się mu dziczeć; jednak niezależnie od tego, czy jest uprawiany, czy zaniedbany, coś w nim i tak musi wyrosnąć. Jeśli nie umieścimy tam pożytecznych nasion, same wpadną nasiona nieużytecznych chwastów i będą się plenić.
Tak samo jak ogrodnik pielęgnuje grządki – wyrywając chwasty, hodując kwiaty i owoce, które są mu potrzebne – człowiek może zadbać o ogród swego umysłu, usuwając zeń wszelkie niewłaściwe, nieprzydatne i nieczyste myśli, a wzmacniając i doskonaląc te pożyteczne, czyste i słuszne. Postępując w ten sposób, prędzej czy później odkrywa, że stał się mistrzem-ogrodnikiem własnej duszy, kierownikiem swego losu. Odsłaniają się przed nim prawa rządzące myślami i coraz lepiej pojmuje, jak siły i zasoby umysłu kształtują jego charakter i los”.
44.
Ziemski mistycyzm
John Donne, XVII-wieczny poeta angielski, napisał o człowieku poszukującym Boga.
Człowiekowi temu powiedziano, że Bóg mieszka na wysokiej górze na krańcu ziemi. Po długiej wędrówce mężczyzna staje u podnóża góry i rozpoczyna wspinaczkę.
Mniej więcej w tym samym czasie Bóg zastanawia się: “W jaki sposób mam okazać mojemu ludowi, jak bardzo go miłuję?”. Postanawia zejść na dół i zamieszkać wśród ludzi jako jeden z nich.
A zatem człowiek pnie się pod górę z jednej strony, Bóg zaś schodzi z drugiej. Nie widzą się nawzajem, znajdują się bowiem na przeciwległych zboczach. Kiedy człowiek dociera do szczytu, jest załamany, że nie zastaje tam nikogo. Myśli: “Więc jednak Boga tu nie ma”. Zaczyna nawet sądzić, że Bóg w ogóle nie istnieje, mówiąc: “Skoro nie ma Go tutaj, to gdzie jest?”.
Donne konkluduje: “Bóg nie zamieszkuje szczytów gór, pustyni ani krańców ziemi. Mieszka wśród ludzi, w miastach i wioskach tego świata”.
48.
Bóg czyni cię zdolnym
To Bóg sprawia, że jesteś zdolny
uśmiechać się przez łzy;
nie poddawać się, gdy czujesz, że nie masz już siły;
modlić się, gdy brak ci słów;
kochać, choć raz po raz masz złamane serce;
siedzieć spokojnie, gdy masz ochotę rozłożyć bezradnie ręce;
być wyrozumiałym, gdy wszystko zdaje się tracić sens;
słuchać rzeczy, których wolałbyś nie słyszeć;
dzielić się z innymi tym, co czujesz, bo jest to niezbędne, żeby brzemię zelżało.
Wszystko jest możliwe,
gdyż Bóg takim je czyni.

Książka "Sto opowiadań o radości życia" - Brian Cavanaugh TOR - oprawa miękka - Wydawnictwo PROMIC Księży Marianów.

Spis treści:

Wprowadzenie “Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” Rozplątanie czy uwolnienie? 7

1. Zrobić wszystko, co trzeba 11
2. Zastanówcie się nad orzechem 12
3. Ewangelia według ciebie 12
4. Dawać czy zatrzymywać 13
5. Chuck Yeager – odpowiednie warunki 14
6. Modlitwa alfabetyczna 14
7. Pokonać słabość 15
8. Straciliśmy z oczu sens Bożego Narodzenia 15
9. Sztuka jest taka łatwa 17
10. Bezcenny składnik 17
11. Matczyna parafraza 1 Listu do Koryntian, rozdział 13 18
12. Z entuzjazmem 19
13. Tygrysiątko, które ryknęło 20
14. Błyskotliwy analfabeta 21
15. Miasto o czterech dzielnicach 21
16. Sztuka rozmowy 22
17. Sadzenie dużych ziemniaków 23
18. Postawa decyduje o reakcji 24
19. Przywódca wie 25
20. Niedostrzeżona wartość 26
21. Gdzie są wasze zdolności? 26
22. List o pokorze (XIV) 27
23. Współtowarzysze – “z chlebem” 29
24. Spełnione marzenia, palące pragnienie 30
25. Wizja ślimaka 31
26. Głosiciel nowych prawd 32
27. Tragedia czy błogosławieństwo losu? 33
28. Sztuka przywództwa 34
29. Cudowny most 34
30. “Przemiana” 35
31. Błędny rycerz z Asyżu 36
32. Ogród umysłu 39
33. Życzliwość zdobywa więcej sympatyków 40
34. Historia samoprzylepnych usuwalnych karteczek 40
35. Dyskutantki kontra Tłumiciele 42
36. Św. Franciszek Salezy odwiedza Rzym 43
37. Poskromić dzikość 43
38. Przeżyć gułag 44
39. Póki “liny”, póty nadziei 44
40. Różne spojrzenia 45
41. Nie tracić z oczu celu 46
42. Sprawozdanie z dobrych wiadomości 47
43. Chodzenie w życiu na skróty 47
44. Ziemski mistycyzm 48
45. Krótkowzroczny biskup 49
46. Błogosławieństwa – lekcja 50
47. Współczucie widać w oczach 51
48. Bóg czyni cię zdolnym 52
49. Kępka trawy 53
50. Tona cegieł 54
51. Przeszkoda czy szansa? 55
52. W twoim ręku 55
53. Wędrowiec i pasterz 56
54. Oszukiwanie samego siebie 59
55. Kwalifikacje na mówcę 60
56. List do Diogentusa 61
57. Życie źle zbilansowane 62
58. Początki szopki bożonarodzeniowej 64
59. Prosty gest 65
60. Legenda o zaginionej wyspie 66
61. Niebo czy piekło? 68
62. Ku samozagładzie 69
63. Bądź latarnikiem 69
64. Pomoc w potrzebie 70
65. Noc i dzień 71
66. Doniosłość rzeczy oczywistych 72
67. Sens Bożego Narodzenia 73
68. Tajemnica powodzenia 74
69. Klasyfikacja kazań 75
70. Waga płatka śniegu 76
71. Najcenniejszy skarb 77
72. Lekarstwo dziadka 77
73. Nie poddawaj się 79
74. Moc latania 80
75. Modlitwa o kontrolę nad językiem 81
76. Chęć i bodziec 82
77. Drobna fala nadziei 82
78. Wielki dar króla 83
79. Wielka wartość katastrofy 84
80. Robić postępy 85
81. Zbyt szybka rezygnacja 85
82. Łagodzić błahe spory 86
83. Kto zagra drugie skrzypce? 87
84. Dzień, w którym byk stanął na drodze 88
85. Na czym polega problem? 89
86. Przyjdźcie do mnie 89
87. Jak oddawać cześć 90
88. Trzeba wiele trudu, by zakwitło 91
89. Nie da rady wszystkich zadowolić 91
90. Czy mnie znasz? 92
91. Największa umiejętność 93
92. Twoje odbicie 93
93. Obrączka 94
94. Co widzisz? 94
95. Silny wiatr, głośny grzmot, ani kropli deszczu! 95
96. Modlitwa i nauka 96
97. Rok czasu 97
98. Zrealizuj to 98
99. Nie tracić przytomności umysłu 99
100. Oliwa dobroci 100