pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Alice się waha

Autor książki:

Phyllis Reynolds Naylor

Dane szczegółowe:
Wydawca: ZNAK
Rok wyd.: 2006
Oprawa: miękka
Ilość stron: 174 s.
Wymiar: 124x183 mm
EAN: 9788324006779
ISBN: 83-240-0677-X
Data: 2006-04-27
Cena wydawcy: 19.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Alice się waha to druga książka o przygodach kilkunastoletniej dziewczynki. Ulubienica amerykańskich nastolatek znowu popada w tarapaty. Zaczyna nową szkołę i postanawia się zaprzyjaźnić z wszystkimi dookoła. Nie jest to łatwe, bo jedna z koleżanek ciągle jej dokucza. W dodatku tata i brat mają naprawdę poważne kłopoty… Przygody Alice ukazują skomplikowany świat dorastających dziewcząt, ich rozterki i radości, klęski i sukcesy. Twórczyni serii jest amerykańską pisarką, autorką ponad 115 książek dla dzieci i dorosłych. Seria o Alice kierowana jest do dzieci w wieku 10–12 lat.
Siódma rzecz
W siódmej klasie człowiek cofa się w rozwoju. W szóstej zrobiłam dwie listy: wszystkich rzeczy, które dowodziły, że się uczę i dojrzewam, i wszystkich głupich i wstydliwych, które dowodziły, że wcale nie dojrzewam. Obie listy były mniej więcej równej długości. Gdybym dalej wszystko zapisywała, "wstydliwa” lista nie mieściłaby się na kartce. Już pierwszego dnia szkoły przez pomyłkę oblałam nauczyciela wodą, potknęłam się na schodach na drugim piętrze i usiadłam na pączku w stołówce.
– Kto położył pączka na krześle? – zapytałam dziewczynę siedzącą obok.
– To dla Kim – odparła.
Co to w ogóle za odpowiedź? Ale nawet Patrick śmiał się, gdy mu o tym opowiedziałam.
– No i jak ci się podoba gimnazjum, Al? – zapytał tato tego wieczoru, gdy przygotowywaliśmy kolację. Mam na imię Alice, ale tato i Lester mówią do mnie "Al”.
– Zapytaj mnie jutro – odparłam – albo lepiej w przyszłym tygodniu.
– Aż tak źle? – spytał Lester. Ma prawie dwadzieścia lat i szybko łapie, o co chodzi.
– Przychodzi mi do głowy co najmniej siedem rzeczy
w siódmej klasie, które są zupełnie beznadziejne – odpowiedziałam.
– Faceci są niżsi od dziewczyn, matematyka jest za trudna, pan Hensley ma nieświeży oddech, nie ma papieru w ubikacjach, będziemy gotować wątróbkę na zajęciach z gospodarstwa domowego, a połowa fontann z wodą do picia nie działa.
– To tylko sześć – zauważył tato.
– W stołówce serwują niejadalne odpadki.
– Zawsze możesz wrócić do podstawówki – powiedział Lester i zabrał się do sałatki.
– Ha, ha – odparłam. – Tylko nie zjedz całego bekonu.
Nie mieszkasz tu sam.
Pomyślałam o szóstej klasie, a dokładnie o mojej starej nauczycielce, pani Plotkin. Czasami kiedy się zdenerwuję – bardzo zdenerwuję – próbuję sobie wyobrazić, co ona powiedziałaby w takiej sytuacji. Na przykład: "Wiesz, Alice, rzadko zdarzają się dni od początku do końca doskonałe, ale mimo to prawie każdego dnia spotyka cię coś miłego”. To pomaga – mówienie takich rzeczy i udawanie, że to ona, a nie ja.
Tato i pani Plotkin chyba porozumiewają się telepatycznie, bo dokładnie w tej chwili powiedział:
– Pomyśl o choć jednej dobrej rzeczy w siódmej klasie.
Na pewno jest chociaż jedna.
– Kończymy zajęcia o wpół do trzeciej zamiast o trzeciej.
– No i sama widzisz – odparł tato.
Chyba cały problem z siódmą klasą polega na tym, że tak się różni od podstawówki, że człowiek potrzebuje czasu, żeby się przyzwyczaić. Pameli Jones się podoba: mówi tylko o tym, w co się ubierze na tańce w ósmej klasie, a siódma jest jeden rok bliżej niż szósta. Kiedy ma się włosy tak długie, że można na nich usiąść, pewnie wciąż jest się zapraszanym na tańce.
Natomiast Elizabeth Price nienawidzi gimnazjum – tłoku na korytarzach. Chciała się przenieść do Szkoły im.
Najświętszego Serca Maryi Panny, ale dowiedziała się, że nie mają tam zasłon przy prysznicach, i zmieniła zdanie.
– Pewnie z czasem się przyzwyczaję – powiedziałam, podając Lesterowi zapiekankę i nie pozwalając mu zgarnąć całego sera na swój talerz. – Pamiętam, że w przedszkolu też było ciężko na początku.
– Naprawdę? – zdziwił się tato.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
– Jeden chłopak cały czas robił do mnie wstrętne miny zza sztalug – siedział naprzeciwko mnie. Codziennie robił miny, a ja płakałam. Wtedy mama powiedziała, żebym następnym razem, gdy wystawi twarz, namalowała na niej pasek. I tak zrobiłam.
Lester roześmiał się, ale tato jadł w milczeniu.
– To musiała być ciocia Sally, Al, bo twoja mama umarła, zanim zaczęłaś chodzić do przedszkola.
Ciągle mylę mamę z ciocią Sally, a tatę strasznie to wkurza.
– Przepraszam – powiedziałam. – W każdym razie podziałało.
Następnym razem, kiedy zrobił minę, namalowałam mu na czole czarny pasek. Wystawił język, więc też go pomalowałam. Potem dał mi już spokój.
– Kochana ciocia Sally – podsumował Lester.
Najgorsze w siódmej klasie jest to, że człowiek dopiero co skończył szóstą. W szóstej klasie jesteś w szkolnym patrolu, jeździsz na wycieczki z nocowaniem, pomagasz nauczycielom i rządzisz na boisku. Pojawiają się pierwsze pary i czwarto- i piątoklasiści zielenieją z zazdrości.
A potem w siódmej klasie znów jesteś na dole hierarchii.
Wyglądasz dziwnie i czujesz się dziwnie. Chłopaki i dziewczyny, którzy chodzili ze sobą w szóstej klasie, udają, że się nie znają.
Kiedy całowaliśmy się z Patrickiem ostatniego lata, to były krótkie pocałunki: obejmował mnie, a potem każde wracało na swój koniec huśtawki. Natomiast pary z ósmej i dziewiątej klasy najpierw dwa albo trzy razy dotykają się ustami, a potem wszystko robi się tak żenujące, że trzeba odwrócić wzrok. Ich ciała są tak blisko, że wyglądają jak ściśnięte w tosterze.
Mimo to nie sprawdziło się prawie nic z tego, co przekazała nam Pamela Jones, a co jej powiedziała kuzynka z New Jersey. Przynajmniej na razie. Wcale nie trzeba mieć ani chłopaka, ani skórzanej spódnicy. Za to człowiek wciąż boi się, że zapomni szyfru do zamka w szatni albo na wuefie, że nie zdąży przejść z jednego końca szkoły na drugi, zanim zadzwoni dzwonek, że upuści tacę w stołówce i wszyscy zaczną klaskać albo że w ubikacji nie będzie zamków w kabinach.
Do tego wszystkiego dostałam jeszcze alergii. Tato mówi, że to zdarza się czasem przy przeprowadzce do innej części kraju. Przez ostatnie kilka lat dosyć często kichałam, ale początek siódmej klasy był zdecydowanie najgorszy. W szkole wciąż potrzebowałam chusteczki, a gruba dziewczyna, która siedziała przede mną na angielskim, zawsze odwracała głowę, gdy wycierałam nos.
Nie wiem, co mi pomogło – może ciasteczka czekoladowe na deser – ale gdy wymyśliłam już jedną dobrą rzecz w siódmej klasie, poczułam się lepiej i doszłam do wniosku, że w tym momencie mojego życia wszyscy mnie lubią. To prawda, że rok szkolny trwał dopiero jeden dzień, ale nagle miałam zupełnie nowy cel: żeby wszyscy mnie lubili przez cały rok. Nie chciałam wcale być "najpopularniejsza” ani nic w tym rodzaju, tylko żeby nauczyciele uśmiechali się, gdy powiedzą "Alice Mc Kinley”, a uczniowie mówili: "Alice? Jest w porządku.
Super dziewczyna”.
Sympatyczna Alice to właśnie ja. To już druga dobra rzecz w siódmej klasie: kończyliśmy wcześniej i wszyscy mnie lubili, nawet Patrick.
W środę pojawiła się trzecia dobra rzecz: nie ma obowiązkowej przerwy na boisku. Wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jej nie lubię. Teraz już nie musiałam wkładać kurtki i stać na zimnie, nie musiałam obowiązkowo grać w berka, nauczyciele nie gwizdali na mnie co piętnaście sekund, a dzieciaki nie rzucały we mnie piłką do siatkówki. Oczywiście wciąż mieliśmy wuef, ale zamiast zajęć na boisku była długa przerwa na lunch, podczas której mogłam robić, co tylko chciałam.
W czwartek rano odkryłam dwie kolejne rzeczy. Zajęcia z jednym nauczycielem trwają tylko czterdzieści pięć minut, więc nawet jeśli jest beznadziejny, nie trzeba go znosić przez cały dzień. A po drugie, w szkole wydawana jest gazeta, którą redagują uczniowie – o wiele ciekawsza niż biuletyn, który przygotowywaliśmy w szóstej klasie.
Szóstą dobrą rzecz w siódmej klasie – absolutnie powalającą – odkryłam w czwartek po południu na wuefie.
Tego dnia po raz pierwszy przebrałyśmy się w szorty i podkoszulki. Mamy zajęcia razem z dziewczynami z ósmej i dziewiątej klasy i chociaż przy prysznicach są zasłony, a każda z nas ma ręcznik, którym można się owinąć po wyjściu, niektóre starsze dziewczyny tego nie robią.
Siódmoklasistki zawijają się szczelnie jak w folię do żywności, ale niektóre starsze dziewczyny wychodzą spod prysznica z ręcznikami na włosach, wystawiając całe swoje ciało na pokaz innych – szczególnie siódmoklasistek.

Książka "Alice się waha" - Phyllis Reynolds Naylor - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 174 stron i została wydana w 2006 r.