pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Benedykt XVI

Autor książki:

Klaus-Rudiger Mai

Dane szczegółowe:
Wydawca: PIW
Rok wyd.: 2005
Oprawa: twarda
Ilość stron: 184 s.
Wymiar: 155x235 mm
EAN: 9788306029840
ISBN: 83-06-02984-4
Data: 2006-02-22
Cena wydawcy: 39.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Jest to pierwsza publikowana w Polsce biografia Josepha Ratzingera napisana po jego wyborze na papieża, a zatem biografia całkowicie aktualna, zawierająca opis przebiegu konklawe i pierwszych dni na tronie św. Piotra. Autorem książki jest pisarz i dziennikarz, autor filmów dokumentalnych na temat św. Inkwizycji, autor również wielu wywiadów z papieżem Benedyktem XVI. W sposób obiektywny i blisko trzymający się faktów Klaus-Rüdiger Mai opisuje życie owego niezwykłego i kontrowersyjnego człowieka - Josepha Ratzingera - poczynając od jego dzieciństwa w Bawarii, kapłaństwa i pracy uniwersyteckiej, a następnie poprzez biskupstwo, urząd prefekta Kongregacji Nauki Wiary i zaufanego Jana Pawła II aż do dnia dzisiejszego.
fragment
DROGA PRZEZ KONKLAWE
W jakiej mierze kardynał Joseph Ratzinger dążył do papieskiego urzędu, czy naprawdę pragnął tego wyboru, nie można bez ryzyka błędu ocenić, zwraca natomiast uwagę, że z prawdziwą wirtuozerią czynił wszystko tak, by w końcu jednak zostać wybranym. Raz jeszcze potwierdziła się opinia Franza Kafki: opłaca się nie być tchórzem. Albowiem prefekt Kongregacji Nauki Wiary nie działał ani tchórzliwie, ani dyplomatycznie, ani usypiająco. Jasno i wyraźnie oświadczył, za czym się opowiada i czemu jest przeciwny, po raz ostatni w kazaniu podczas mszy, w której kardynałowie uczestniczyli przed udaniem się na konklawe. Nie bez racji kazanie to oceniono jako mowę kandydata na urząd papieski. Tym bardziej zdumiewa, że kreśliło ono wymagania, a nie zawierało pochlebstw. A co było przed kazaniem?
Pontyfikat Jana Pawła II był jednym z najbardziej wybijających się i niezwykłych w dziejach Kościoła katolickiego. A kardynał Joseph Ratzinger od 1982 roku towarzyszył papieżowi jako bliski i zaufany współpracownik. Polityka Watykanu i działalność papieża były przez niego współokreślane i podbudowywane teologicznie. W ciągu dwudziestu sześciu lat swego urzędowania Jan Paweł II umiał bardzo skutecznie oddziaływać, na przykład w dziele obalenia komunizmu, poprzez stałe podsycanie wśród ludzi odwagi, jak to miało miejsce w jego polskiej ojczyźnie. Odwiedził niemal wszystkie kraje świata, spotkał niezliczone rzesze ludzi i nawet w chwili śmierci objawił dogłębnie i sugestywnie przeżywane chrześcijaństwo. Był we wszystkim, autentyczny, potrafił rozpalić młodzież. Nawiązał z nią bardzo osobisty, pełen nadziei kontakt. Papież ten odnalazł swoją drogę – tak jak przed nim własną formę znalazł Jan XXIII – od zewnętrznego chłodu i dystansu tronu do serc ludzi, pokazując się takim, jaki naprawdę był, unikając masek i działając bez oglądania się na polityczną poprawność. Można było w wielu punktach nie zgadzać się z nim, ale on nie przymilał się opinii publicznej i w ten sposób dbał o rzetelność debaty wokół centralnych kwestii moralnych. Politycy skłonni są do sprowadzania człowieka do wymiaru użyteczności dla własnej kariery i władzy. Stąd Jan Paweł II jako przeciwnik wojny w Iraku zawsze był w Niemczech mile witany, lecz z drugiej strony jako przeciwnik aborcji, cokolwiek o niej myślimy, bywał przez tych samych polityków przemilczany bądź gwałtownie krytykowany. Przeciwnik wojny w Iraku był dla nich chorążym postępu, zaś przeciwnik aborcji ciemnym reakcjonistą. Jeśli człowiek nie pasuje do wzorca, jakim posługują się politycy i komentatorzy, uważany jest zwykle za osobę kontrowersyjną. Co należy tłumaczyć jako: "warunkowo przydatny do naszych celów”.
Całkowicie i chętnie ignorowano przy tym fakt, że w przypadku Jana Pawła II zachodziła głęboka jedność między jego stosunkiem do wojny w Iraku a podejściem do sprawy aborcji. Etykieta kontro wersyjności świadczy jedynie o jednostronności oceniającego, który nie dopuszcza myśli, że mogą istnieć inne poglądy na świat niż jego własny. A przecież dość często pozornie odmienne widzenie faktów jest jedynie zewnętrznym przejawem kompleksowego i w rzeczywistości konsekwentnego myślenia. U Benedykta XVI w owych pozornie sprzecznych stanowiskach znajdziemy jedność. W początkach swego pontyfikatu Jan Paweł II powołał kardynała Josepha Ratzingera na stanowisko prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Poza dwoma kardynałami, Ratzinger był jednym z nich, wszyscy uczestnicy wyboru Benedykta XVI zostali powołani przez Jana Pawła II. Jego długi pontyfikat odcisnął się mocno na Kościele, a przede wszystkim na Kurii, wzmacniając w polityce personalnej konserwatystów. Zaufanym współbojownikiem polskiego papieża był we wszystkich tych latach szef jego najważniejszej kongregacji, kardynał Joseph Ratzinger. Z tego też względu, jeśli kardynało wie stawialiby na kontynuację poprzedniego pontyfikatu, niemiecki kardynał kurialny miałby znaczne widoki na objęcie tronu Piotrowego. Czy jednak zależało im na tym? Z upływem lat będący najwyższym strażnikiem wiary Ratzinger, mistrz jasnych wypowiedzi, zyskał nader licznych przeciwników, dostrzegających w nim zależnie od punktu widzenia konserwatyzm, reakcyjność, oderwa nie od życia, nietolerancję, autorytaryzm bądź zapędy centrali styczne. Popularne stało się powiedzonko o pancernym kardynale. Jakże często na osobie Ratzingera skupiało się to, co właściwie od nosiło się do papieża. A działo się tak wskutek mistrzowskiego roz działu ról między nimi, aprobowanego przez niemieckiego kardy nała z przekonaniem, z żelazną wolą wypełnienia obowiązków bez narzekania i porozumiewawczego mrugania okiem. W rozmowie z autorem kardynał opisał swą rolę i funkcję w Kurii tak, jak ją przeżywał, sięgając po przykład Świętego Sebastiana, ściągającego strzały na siebie. Po czym dodał w formie wyjaśnienia, że przecież jest o wiele lepiej, kiedy krytyka wyładowuje się na kardynale Ratzingerze miast na dobrym papieżu, który powinien stać ponad małostkowymi sporami dnia powszedniego. W tym punkcie rozmowy wydawało się, że kardynał odczuwa skrytą satysfakcję z roli pio runochronu wobec polemistów. Dziedzictwo bawarskiego uporu z pewnością znacznie ułatwiło mu przyjęcie takiej roli.
(...)
Czy Jan Paweł II, czując, że siły go opuszczają, wziął na stronę swego najbliższego współpracownika, kardynała Josepha Ratzinge ra, i przemówił do jego serca? Tak wiele spraw zainicjowanych przez obu czeka na dopełnienie. Kryzys Kościoła katolickiego jest znacz ny, a świat znowu tkwi w wojnie. Czy Jan Paweł II prosił Josepha Ratzingera, który od lat marzy o poświęceniu czasu, jaki mu jeszcze pozostał, umiłowanej pracy naukowej, aby przyjął od niego i w jego imieniu krzyż wielkiego urzędu i kandydował do najwyższej godności? Takiej prośbie, gdyby w tej formie została wyrażona, Ratzinger nie mógłby odmówić. Możliwe, że papież nie prosił wprost, ale przecież wystarczyło, gdyby zażądał, by Joseph Ratzinger zdał się na wolę Boga i decyzję kardynałów. Ponieważ Benedykt XVI jest niezwykle dyskretny, zapewne nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę. Wiele jednak przemawia za tym, że tak mogło być. Albowiem tylko ktoś, kto nie jest karierowiczem bądź komu nie zależy na tym stanowisku, może z całkowitą pewnością robić wszystko prawidłowo, może zaprezentować tak pewną kandydaturę. Niezmierna pewność przekonuje tylko dzięki temu, że obcy jest jej lęk przed porażką. Gdyby na ten temat zagadnąć Benedykta XVI, zapewne wskazałby fragment Ewangelii według św. Jana, który odwraca te role i powiada: "Nie ty mnie wybrałeś, to ja ciebie wybrałem”. Tyle można z całą pewnością powiedzieć: chrześcijanin Ratzinger w żadnym wypadku nie chciał odebrać swemu Bogu możliwości wybrania go. W godzinach i dniach po śmierci papieża kardynał dziekan, także z uwagi na swe funkcje urzędowe, był bardzo widoczny. W tej wy muszonej aktywności tkwiła jednak także pewna forma manifestacji żałoby, uczynienia jej użyteczną, a nie pogrążania się w niej.
Pochwała pontyfikatu Jana Pawła II wnet ustąpiła w mediach spekulacjom na temat nowego papieża. Mimo iż podawano pewne nazwiska, poważniejsze media okazały się wyraźnie powściągliwe, bowiem żaden ekspert nie chciał ryzykować kompromitacji. W świecie mediów eksperci znajdują się pod stałym ciśnieniem do wodzenia własnej kompetencji, muszą wiedzieć więcej niż inni, nawet jeśli często, obiektywnie rzecz biorąc, więcej wiedzieć nie mogą. Są zatem zmuszeni mówić o rzeczach, co do których możliwe są w danej chwili tylko spekulacje. Jednak ich prognoza nie może ob jawić się opinii jako prosta pomyłka bądź nader ryzykowna spekulacja. W kwestii wyboru papieża, wskutek dramaturgii czasu i kon kretnej problematyki, dylemat eksperta staje się szczególnie widoczny. Nie ma nic bardziej nieprzewidywalnego niż wybór papieża. Po udaniu się kardynałów na konklawe zostaje wprawiona w ruch ma china, której skutków działania nikt, nawet uczestnicy, nie potrafi przewidzieć, bez względu na wcześniejsze porozumienia. Kuria Rzymska nie jest homogeniczna, ujawniające w niej rozmaite inte resy, sprzeczne poglądy, a nawet, jeśli ktoś chciałby użyć tego określenia, frakcje. Tradycyjny schemat lewicy i prawicy lub postępowości i konserwatyzmu zawodzi całkowicie, ponieważ każdy z kardy nałów może być w jednej sprawie postępowy, a w innej konserwa tywny.
Nie bez przyczyny powiada się w Rzymie: kto udaje się na konklawe jako papież, wychodzi z niego jako kardynał. Choć można było uważać kardynała Josepha Ratzingera za faworyta, to jednak był tak wyraźnym faworytem, że raczej należało wykluczyć jego wybór. Niemniej jego dążenie do urzędu papieskiego było oczywiste. Głosząc homilię żałobną podczas pogrzebu Jana Pawła II, Ratzinger za prezentował się światu bardzo wyraźnie i z silnym akcentem emocjonalnym. Ratzinger bardzo zręcznie zapoczątkował kazanie słowem wypowiedzianym przez Jezusa do Piotra, kiedy powierzał mu Kościół: "Idź za mną”, i tym samym określił zasadniczy wątek swojej mowy. Oznacza to oczywiście, że Jezus wzywa ucznia Piotra, aby szedł za nim, gdyż powierza mu Kościół. W dalszym wywodzie Ratzinger przedstawił życie Karola Wojtyły jako realizację wezwania "Idź za mną”, jako życie w zastępstwie Chrystusa. Mimo iż kontekst jest jednoznaczny, kaznodzieja mógł w niektórych momentach myśleć także o sobie, o własnych doświadczeniach. Bo jak inaczej potrafiłby zrekonstruować ciężar decyzji, kiedy to młody uczony Karol Wojtyła był wezwany przez prymasa, kardynała Stefana Wyszyńskiego, do pożegnania się z uczelnią i został krakowskim biskupem sufraganem.
Czyż Joseph Ratzinger nie znalazł się w podobnej sytuacji, gdy Paweł VI uczynił profesora z Ratyzbony arcybiskupem Monachium i Fryzyngi? "Zrezygnować z wykładów na uniwersytecie, porzucić inspirującą wspólnotę z młodzieżą, wyrzec się intelektualnej rywalizacji, aby poznawać i objaśniać tajemnicę człowieka, aby dzisiejszemu światu uprzytomnić chrześcijańskie urzeczywistnianie naszego bytowania – wszystko to musiało wydać mu się rezygnacją z siebie, utratą wszystkiego, co należy do cywilnych zajęć młodego kapłana. Pójdź za mną! Karol Wojtyła przyjął to wezwanie, ponieważ w głosie Kościoła usłyszał głos Chrystusa”. Czy te słowa mogły być także słowami Jana Pawła II, skierowanymi do kardynała Josepha Ratzingera: pójdź za mną na urząd papieski? Z kazania wynikało wyraźnie, że Joseph Ratzinger mówi także o sobie i że niedwuznacznie stawia siebie w tradycji zmarłego papieża. A panowie kardynałowie niech już sami wyciągają wnioski. W sposób nie budzący wątpliwości, z niewzruszoną elegancją i dyskretną skutecznością spełniał kardynał dziekan Kolegium Kardynalskiego obowiązki urzędowe zarówno za zamkniętymi drzwiami, jak też na placu Świętego Piotra podczas pogrzebu Jana Pawła II, jakby chcąc powiedzieć: "Patrzcie, jaki jestem, i podejmujcie decyzję. Inny być nie potrafię, a jeżeli szukacie kogoś takiego jak ja, to znaleźliście go”. Ratzinger był tym, który skupiał wszystkie nici w swoim ręku i którego kazanie w charakterze dziekana tuż przed otwarciem konklawe 18 kwietnia 2005 roku należało odebrać jako mowę kandydata – i tak też zostało ono odebrane. Światu i Kościołowi ukazał się człowiek pewny swej wiary, który precyzyjnie wyznacza miejsce swego myślenia, który określa zadanie kapłanów oraz swego Kościoła wśród burz nadchodzących czasów.

Książka "Benedykt XVI" - Klaus-Rudiger Mai - oprawa twarda - Wydawnictwo PIW. Książka posiada 184 stron i została wydana w 2005 r.

Spis treści:

Rzymska uwertura 5
Habemus papam 7
Biały dym 9
Ojciec Święty 16
Droga przez konklawe 22
Podarowane życie 35
Dzieciństwo w Górnej Bawarii 37
Podczas wojny 52
Uczeń prawdy 62
Mozart teologii 77
Dramat habilitacji 79
Doradca Soboru Watykańskiego II 92
Pogrążenie w utopii 102
Współpracownik prawdy 111
Mała eschatologia 113
Wśród obowiązków 119
Strażnik prawdy 123
Rozkład dnia inkwizytora 125
Prefekt przy pracy 135
Odmiany ducha czasu 144
Dominus Jesus 148
Następca Rybaka 151
Imię papieża 153
Ocean trzeciego tysiąclecia 159
Przypisy 166
Ważniejsze daty z życia Josepha Ratzingera 168
Indeks osób 170
Spis ilustracji 179